– Uzyskanie dokumentu, który ma pomóc ofierze przemocy, staje się barierą nie do przeskoczenia – podkreśla Marzena Ksel z Komitetu Zapobiegania Torturom przy Radzie Europy. – Niemal codziennie zgłasza się do mnie ktoś, kto szuka lekarza, który zrobiłby mu obdukcję.
Jest ona dla sądu kluczowym dowodem. A tylko przypadków przemocy domowej jest w Polsce ok. 130 tys. rocznie. – Z reguły mamy do czynienia z przemocą fizyczną: biciem, szarpaniem, wykręcaniem rąk – mówi „Rz” Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
Do niedawna za obdukcję na żądanie trzeba było płacić – ok. 180 zł. Od sierpnia jest bezpłatna (po nowelizacji ustawy o zapobieganiu przemocy w rodzinie). – Opłaty zniknęły, niechęć do wystawiania zaświadczeń stwierdzających obrażenia została. Sporządzenie dokumentów jest pracochłonne. Trzeba szczegółowo opisać każdą rankę, zasinienie, zadrapanie – wyjaśnia Beata Mirska-Piworowicz, prezes stowarzyszenia Damy Radę, które pomaga ofiarom przemocy.
Jest jeszcze jeden problem. Obdukcję może wykonać tylko lekarz sądowy. A tych jest za mało, dwóch – trzech w dzielnicy dużego miasta.
Ofiary przemocy mogą przed sądem wykorzystać również inny dowód – zaświadczenie potwierdzające obrażenia. To może przygotować każdy lekarz. Jednak Beata Mirska-Piworowicz mówi, że z uzyskaniem i takiego dokumentu jest problem.