Widzi, mówi, czuje smaki

Panu Grzegorzowi trudniej było się rozstać z ukochanym labradorem, niż zaakceptować swoją nową twarz. We wtorek wrócił do domu.

Publikacja: 30.07.2013 20:19

Widzi, mówi, czuje smaki

Foto: ROL

33-latek opuszczał mury Instytutu Onkologii w Gliwicach ze łzami w oczach. Spędził tu trzy miesiące po pierwszej w Polsce operacji przeszczepu twarzy, ale i pierwszej na świecie pilnej transplantacji ze wskazań życiowych. Coraz lepiej mówi, widzi, zaczyna odczuwać smaki, wraca mu węch.

– To najwspanialsza rzecz, jaka mogła się nam wydarzyć – powiedziała na konferencji prasowej jego siostra Barbara, wskazując na lekarzy. Przeszczep uratował jej bratu życie, lekarze nie kryli, że ich samych zdumiały postępy w powrocie do zdrowia i wyjątkowo pozytywne nastawienie samego pacjenta. On sam pojawił się na konferencji na chwilę. Ubrany w białą koszulę i ciemne okulary wyraźnie wzruszony powiedział do mikrofonu kilka zdań. – Dziękuję z całego serca, głównie lekarzom, którym zawdzięczam to wszystko. Wiem, że moja mowa nie jest jeszcze wyraźna, ale najważniejsze, że jest – mówił.

Po Grzegorza przyjechała spod Oławy najbliższa rodzina. Mama czekała w domu z uroczystym obiadem – kaczką, a dom został wysprzątany na błysk.

Pan Grzegorz do końca życia będzie musiał brać niektóre leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu, bo takie ryzyko istnieje, choć jest ono minimalne. Najtrudniejszy okres pacjent ma za sobą. – Odrzut przeszczepu może nastąpić zawsze, dwukrotnie takie incydenty się pojawiły, co nie było dla nas zaskoczeniem – mówi dr Maciej Grajek, chirurg onkologiczny z zespołu lekarzy, którzy przeprowadzili pionierską w Polsce operację.

Problemem lekarzy były także odleżyny. Najtrudniejsze udało się wyleczyć.

Grzegorz na nowo uczy się mówić, odkąd wyjęto mu z krtani rurkę tracheotomijną. – Pierwsze symptomy mrowienia, powrotu drgań mięśniowych, które się pojawiły, wskazują, że ten proces przebiega prawidłowo – mówi prof. Adam Maciejewski, kierownik zespołu, który dokonał przeszczepu.

Codziennie pacjent musi ćwiczyć mimikę, czeka go wiele miesięcy, a może i lat rehabilitacji. W szpitalu nowa twarz była poddawana elektrostymulacji – lekkiemu porażeniu prądem, by pobudzić nerwy. – Nie potrzebuje obok siebie specjalisty, pokazaliśmy mu, jak to robić, może to kontynuować sam, konsultując się z nami – dodaje prof. Maciejewski.

– Pacjent ma problem z artykułowaniem zdań, to efekt nieunerwienia mięśni, ale to z czasem będzie się poprawiać – dodaje dr Grajek. Lekarze oceniają ten proces na ok. dziewięć miesięcy.

Poza tym mężczyzna może żyć jak każdy inny człowiek. – Jeść i pić wszystko, na co ma ochotę – śmieje się prof. Maciejewski. Pana Grzegorza czeka jeszcze jeden zabieg rekonstrukcyjny. Powieka prawego oka nie funkcjonuje prawidłowo.

Siostra Grzegorza podziękowała matce dawcy z Podlasia. – Za jej wielkie serce. Dzięki niemu nasz brat może normalnie żyć i funkcjonować – mówiła.

Dawcą twarzy (ale także serca i wątroby) był 32-letni Sławek, który zmarł 14 maja po upadku z roweru. Jego organy uratowały trzy osoby.

Wypadek pana Grzegorza, pracownika zakładu produkującego kostkę brukową, miał miejsce trzy tygodnie wcześniej. Chwytak przenoszący bryły chwycił jego twarz. Lekarzom z Wrocławia nie udało się jej przyszyć – w tkanki wdarła się martwica, bo zbyt późno dostarczono im odciętą część twarzy.

27-godzinna operacja przeszczepu odbyła się 15 maja, dokonał jej Zespół Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Naczyniowej Instytutu Onkologii w Gliwicach. Przygotowywał się do takiego zabiegu kilka lat, m.in. ćwicząc na zwłokach. Byli gotowi od roku.

Prof. Maciejewski potwierdził, że przygotowują się do kolejnych tego typu operacji (chodzi o pacjentów chorych na nowotwory). Ale unikał wczoraj pytań o szczegóły, m.in. ilu takich potencjalnych pacjentów zostało zakwalifikowanych do przeszczepu.

W domu pana Grzegorza nie czekał we wtorek na niego tylko jego ukochany pies rasy labrador. Grzegorz ma nadzieję, że kiedyś do niego wróci.

– Co nie jest wykluczone – podkreśla dr Maciej Grajek.

Po przeszczepie ryzyko infekcji jest bardzo wysokie, pacjent nie przyjmuje już antybiotyków. To dlatego z domu musiały zniknąć też dywany i kwiaty w doniczkach. Dr Grajek żartuje, że zbliżyła ich nie tylko operacja, także miłość do tej samej rasy psów (obaj mają labradory).

Pan Grzegorz, który pamięta okoliczności wypadku, wyjątkowo dobrze przyjął swoją nową twarz. – Jest bardzo silny psychicznie, otwarty, co pozwoliło mu szybko wracać do zdrowia – dodaje dr Grajek. – I chyba właśnie świadomość rozstania z ukochanym psem była dla pana Grzegorza najtrudniejsza – przyznał ze śmiechem.

33-latek opuszczał mury Instytutu Onkologii w Gliwicach ze łzami w oczach. Spędził tu trzy miesiące po pierwszej w Polsce operacji przeszczepu twarzy, ale i pierwszej na świecie pilnej transplantacji ze wskazań życiowych. Coraz lepiej mówi, widzi, zaczyna odczuwać smaki, wraca mu węch.

– To najwspanialsza rzecz, jaka mogła się nam wydarzyć – powiedziała na konferencji prasowej jego siostra Barbara, wskazując na lekarzy. Przeszczep uratował jej bratu życie, lekarze nie kryli, że ich samych zdumiały postępy w powrocie do zdrowia i wyjątkowo pozytywne nastawienie samego pacjenta. On sam pojawił się na konferencji na chwilę. Ubrany w białą koszulę i ciemne okulary wyraźnie wzruszony powiedział do mikrofonu kilka zdań. – Dziękuję z całego serca, głównie lekarzom, którym zawdzięczam to wszystko. Wiem, że moja mowa nie jest jeszcze wyraźna, ale najważniejsze, że jest – mówił.

Pozostało 80% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska