33-latek opuszczał mury Instytutu Onkologii w Gliwicach ze łzami w oczach. Spędził tu trzy miesiące po pierwszej w Polsce operacji przeszczepu twarzy, ale i pierwszej na świecie pilnej transplantacji ze wskazań życiowych. Coraz lepiej mówi, widzi, zaczyna odczuwać smaki, wraca mu węch.
– To najwspanialsza rzecz, jaka mogła się nam wydarzyć – powiedziała na konferencji prasowej jego siostra Barbara, wskazując na lekarzy. Przeszczep uratował jej bratu życie, lekarze nie kryli, że ich samych zdumiały postępy w powrocie do zdrowia i wyjątkowo pozytywne nastawienie samego pacjenta. On sam pojawił się na konferencji na chwilę. Ubrany w białą koszulę i ciemne okulary wyraźnie wzruszony powiedział do mikrofonu kilka zdań. – Dziękuję z całego serca, głównie lekarzom, którym zawdzięczam to wszystko. Wiem, że moja mowa nie jest jeszcze wyraźna, ale najważniejsze, że jest – mówił.
Po Grzegorza przyjechała spod Oławy najbliższa rodzina. Mama czekała w domu z uroczystym obiadem – kaczką, a dom został wysprzątany na błysk.
Pan Grzegorz do końca życia będzie musiał brać niektóre leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu, bo takie ryzyko istnieje, choć jest ono minimalne. Najtrudniejszy okres pacjent ma za sobą. – Odrzut przeszczepu może nastąpić zawsze, dwukrotnie takie incydenty się pojawiły, co nie było dla nas zaskoczeniem – mówi dr Maciej Grajek, chirurg onkologiczny z zespołu lekarzy, którzy przeprowadzili pionierską w Polsce operację.
Problemem lekarzy były także odleżyny. Najtrudniejsze udało się wyleczyć.