I słyszymy: „Nas na to nie stać!".
Prof. Grzeszczak:
Polska to kraj paradoksów. 30 proc. wszystkich chorych leczonych nerkozastępczo ma nefropatię cukrzycową. I wszyscy mają refundowane leczenie – 70–90 tys. za chorego rocznie! Czy taki jest kierunek myślenia? Pacjent nie dostanie nierefundowanych leków, będzie miał szybciej nefropatię i wtedy państwo wyda na niego majątek? Ja robię 25 tys. zabiegów rocznie. Stać więc nas na 90 tys. na chorego, a nie stać na 200 zł refundacji? Gdzie tu logika?
Co by pan jako doradca rządu, mając tę wiedzę, podpowiedział decydentom?
Jacek Santorski:
Poszukałbym języka pozytywnego, bo udało się zbudować taki pomost na styku liderów onkologii i ministerstwa. Dam świadectwo tego, że polscy kardiolodzy współpracują już od lat ponad folwarkami. Podobną integrację widzę wśród liderów polskiej diabetologii. Warto czytać i słuchać panów. Gdybym miał wchodzić w szczegóły, powiedziałbym, że wizja bez implementacji to halucynacja. Pytanie, jak jest z kompetencjami ludzi, którzy mają w menedżerski sposób wizje zamieniać na strategie. Podobają mi się pomysły premii dla pacjentów i lekarzy za zmiany w trybie życia. Jeśli osoba z cukrzycą ma odpowiednie wsparcie, może efektywnie „zarządzać" swoim zdrowiem i jakością życia. Dowodzą tego sportowcy, aktorzy, menedżerowie, a także lekarze z cukrzycą. Mogą powiedzieć, że to oni mają cukrzycę, a nie cukrzyca ma ich. Rzecz w tym, by taki stan profilaktyki i terapii upowszechnić.
Prof. Mamcarz:
Brakuje mi tu kolejnego specjalisty – seksuologa. U cukrzyka, podobnie jak u pacjenta kardiologicznego, często pierwsze objawy choroby to dysfunkcja erekcyjna. Może występować u czterdziesto-, czasem trzydziestoparolatka.
Prof. Sieradzki:
Odpowiednio wczesne wykrywanie cukrzycy i jej skuteczne leczenie jest bardzo ważne, jeśli chodzi o późniejsze powikłania. Powraca wątek inkretyn, niespełnionych w Polsce marzeń. Leki te nazywamy inteligentnymi, bo nie powodują niedocukrzenia. Stare leki mogą do nich prowadzić, bo obniżają poziom cukru niezależnie od tego, jaki on jest. Inkretyny działają tylko wtedy, gdy poziom cukru jest podwyższony. To wpływa na komfort, jakość i bezpieczeństwo życia pacjentów. Lekarze mówią to władzy, ale ona nie słucha.
Prof. Czupryniak:
My się tu spotykamy i rozmawiamy, media są naszym sojusznikiem, ale może gdyby ktoś prominentny, czego nikomu nie życzę, doświadczył, czym jest cukrzyca, wtedy...
Szymon Chrostowski, wiceprezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych
Sprawa cukrzycy jest złożona na wielu poziomach i w wielu obszarach. Polski system ochrony zdrowia skonstruowany jest tak, że – z tego, co mówią pacjenci – w szpitalach jest większa zgoda na leczenie powikłań niż zapobieganie im. Stąd nadmierne amputacje nogi w wyniku stopy cukrzycowej, bo procedura jest wysoko wyceniana i opłaca się bardziej niż systemowe podejście do tematu powikłań. To, co zaniedbuje system, próbują ratować organizacje pacjenckie i samorządy, które organizują akcje społeczne i profilaktyczne, np. na piknikach. To, między innymi, dzięki nim, tak wielu Polaków zmienia nawyki żywieniowe i zaczyna się ruszać. To jednak nie wystarczy, a koszty zabezpieczenia tych pacjentów pod kątem zapobiegania powikłaniom to ogromny problem ekonomiczny. Do dziś nikomu, ani ze strony lekarzy, ani samych pacjentów chorych na cukrzycę, nie udało się przekonać decydenta, czyli MZ, i płatnika, czyli NFZ, by przeprowadzić rzetelną analizę kosztową.