Facebook przestraszył się rosnącej popularności WhatsApp. To pewne. Z innych powodów nie wykłada się na pojedynczego gracza 19 mld dolarów bez wcześniejszych negocjacji. Dziewiętnaście razy mniej kosztował 2 lata temu przejmowany przez Facebooka Instagram i wtedy analitycy mówili o przeszacowaniu takich fuzji. Gdy kilka tygodni temu inny komunikator Snapchat odrzucił ofertę Zuckerberga opiewającą na 3 mld dolarów, ci sami analitycy pukali się z niedowierzaniem w czoło. Obecnie nie wiedzą, co powiedzieć, gdy skala przejęć została przeniesiona na poziom astronomiczny.
Facebook się przestraszył
Facebook dojrzewa z każdym rokiem działalności. Gigant istnieje na rynku już 10 rok, a jego twórca, Mark Zuckerberg uczy się skutecznego planowania. Wyrósł w środowisku hakerów i komputerowych lekkoduchów, ale po 10 latach prowadzenia biznesu wie, że na każdego przychodzi czas, by dojrzeć. Nowoczesny biznes IT wymaga planowania w długim horyzoncie czasowym. Na razie strategia Facebooka polega na przejmowaniu konkurencji – można by ją nazwać w skrócie: „kto na drodze, ten nieprzyjaciel”. Z tego powodu przejęto wspominany Instagram, porywano się na Snapchat, a wreszcie wchłonięto WhatsApp. Najpopularniejszy serwis społecznościowy musi walczyć o swoją pozycję, bo wie, że gdy nie zrobi nic, konkurencja szybko prześcignie jego wyniki. Na nic zda się ogromna, ponad miliardowa baza użytkowników korzystających z niego na co dzień. Facebook wydaje masę pieniędzy na konkurencję, bo zdaje sobie sprawę ze swoich niewielkich możliwości.
Prostota górą
Przejęcie WhatsApp dodaje do tego jeszcze jeden aspekt. Aplikacja, za którą zapłacono 19 mld dolarów jest dość brzydka wizualnie i nie oferuje nic dodatkowego poza samym wymienianiem wiadomości. Jest prosta, importuje dane z telefonu, do logowania podajemy jedynie numer swojej komórki i tyle. Żadnych danych, reklam, gier i dodatków. To powrót do stylistyki z czasów pierwszych telefonów komórkowych. Wciąż powiększająca się baza użytkowników WhatsApp, obecnie wynosząca 450 mln osób, pokazuje, że ludzie potrzebują funkcjonalności i możliwości jak najprostszego kontaktowania się ze swoimi znajomymi. Zalew powiadomień rodem z obecnego Facebooka, pełnego treści marketingowych, fanpage’y prowadzonych przez organizacje, masy postów, które powielają ten sam link, znaczy dla obecnego odbiorcy coraz mniej. Za pośrednictwem WhatsApp nie trzeba przebijać się przez wiadomości, które nie znaczą dla nas nic i które algorytm pozycjonuje teoretycznie czytając w naszych myślach, czyli polegając na bazie odwiedzonych przez nas stron. Aplikacja szybko importuje nasze kontakty i po prostu pozwala na wysyłanie wiadomości. Okazuje się, że nie trzeba mieć statystycznych 200 znajomych na Facebooku – tylu znajomych według badań ma przeciętny użytkownik tego serwisu – można bazować na własnych kontaktach. Kontaktowanie się za pośrednictwem Facebooka przypomina coraz bardziej otwieranie książki telefonicznej i dzwonienie pod losowo wybrany numer.
Notes i telefon z tarczą – Facebook przyszłości