Budowa kompleksu usługowo-biurowego w sąsiedztwie budynków mieszkalnych zazwyczaj budzi ogromne emocje. Nie inaczej było w Poznaniu. Jedna z lokalnych spółek chciała wybudować dwa budynki m.in. z usługami oraz lokalami i parkingiem podziemnym. Firma wystąpiła więc do prezydenta miasta o wydanie warunków zabudowy, a ten je wydał.
Ostro zaczęli protestować sąsiedzi. Rozgorzała długoletnia batalia sądowa, z której zwycięsko wyszedł inwestor.
Pod ostrzałem
Ze skargą do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO) w Poznaniu wystąpiło dwóch właścicieli sąsiednich nieruchomości. Zarzuty dotyczyły m.in. niespełniania warunków „dobrego sąsiedztwa". Ich zdaniem inwestycja powinna być dostosowana do istniejącej zabudowy. Tak się jednak nie stało. Zarzucili też, że warunki zabudowy przewidują zbyt małą liczbę miejsc parkingowych. Klienci spółki będą więc parkować pod ich domami. Poza tym inwestycja z pewnością spowoduje duży wzrost natężenia ruchu drogowego, co może doprowadzić do zablokowania ruchu samochodowego na sąsiednich ulicach. Wpłynie też na obniżenie wartości ich nieruchomości.
SKO nie podzielił jednak obaw skarżących i oddalił skargę. Wówczas właściciele sąsiednich nieruchomości wystąpili do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu.
Inwestor jednak górą
WSA oddalił skargę. Powołał się przy tym na art. 61 ust. 1 pkt 1 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Zgodnie z tym przepisem, wydanie decyzji o warunkach zabudowy uzależnione jest od istnienia co najmniej jednej działki sąsiedniej, dostępnej z tej samej drogi publicznej (tzw. zasada dobrego sąsiedztwa). Nowa zabudowa powinna również kontynuować funkcję, parametry, cechy i wskaźniki kształtowania zabudowy oraz zagospodarowania terenu, w tym gabarytów i formy architektonicznej obiektów budowlanych, linii zabudowy oraz intensywności wykorzystania terenu.