Bezpieczna przystań będzie przyciągać klientów

Druga fala pandemii nie odstraszyła już Polaków. Mieszkania kupowane są, by chronić kapitał. Niskie stopy będą dalej wspierać popyt.

Aktualizacja: 07.01.2021 20:21 Publikacja: 07.01.2021 20:10

Kogo stać lub kto ma wolny kapitał, puka do biur sprzedaży deweloperów

Kogo stać lub kto ma wolny kapitał, puka do biur sprzedaży deweloperów

Foto: materiały prasowe

Deweloperzy z rynku kapitałowego rozpoczęli publikację wyników sprzedaży mieszkań w IV kwartale ub.r., która pozwoli ocenić, czy odbicie zanotowane w III kw. po zmrożonym lockdownem II kw. było chwilowym impulsem, czy wyznaczyło powrót trendu wysokiej sprzedaży.

Według szacunków firmy JLL w 2019 r. w największych sześciu aglomeracjach deweloperzy sprzedawali (licząc z rezerwacjami) średnio ponad 16 tys. mieszkań kwartalnie, by w I kw. 2020 r. wypracować wynik porównywalny z tym ze szczytu boomu, czyli IV kw. 2017 r., znajdując nabywców na 18,9 tys. lokali.

W II kw. lockdown spowodował masowe zamknięcie biur sprzedaży i anulowanie umów rezerwacyjnych, co sprowadziło sprzedaż do poziomu zaledwie 6,9 tys. mieszkań. Z kolei w III kw. zawarto 13,3 tys. umów, a więc nastąpiło odbicie, jednak wynik jest wyraźnie niższy od kwartalnej średniej z ostatnich lat.

Podaż lokali została dość szybko odbudowana. Według danych GUS w „zdrowym" I kw. deweloperzy w całej Polsce ruszali z budową średnio 10,6 tys. lokali miesięcznie, w kwietniu i maju statystyka skurczyła się do 6,2 tys., by w kolejnych miesiącach odbijać, aż do nowego rekordu, 17 tys. we wrześniu. W październiku i listopadzie gorączka zmalała, ale wciąż wskaźniki notowane są na poziomie sprzed pandemii. W ciągu jedenastu miesięcy rozpoczęto budowę 118 tys. lokali, o 9 proc. mniej niż w zdrowym 2019 r.

Pandemia nie wpłynęła na spadek cen. Popyt napędzany jest niskimi stopami, co skłania do nabywania mieszkań jako formy ochrony kapitału. Na rynek trafia gotówka z lokat, ale także banki poluzowały wymogi, dzięki czemu w październiku padł rekord wartości kredytów hipotecznych udzielonych gospodarstwom domowym (ponad 5,7 mld zł).

Kazimierz Kirejczyk, wiceprezes i główny analityk rynku mieszkaniowego w JLL, podkreślił w dorocznym podsumowaniu, że odbicie sprzedaży w III kw. niesione było falą poprawy nastrojów konsumenckich. W IV kw. te nastroje ponownie się pogorszyły, ale druga fala pandemii nie wywołała już takich obaw jak wiosenna – prawdopodobnie więc sprzedaż w ostatnim kwartale 2020 r. będzie nieco niższa niż w trzecim.

Ekspert zaznaczył, że niskie stopy w dalszym ciągu będą wspierać popyt i przyciągać nabywców zainteresowanych ochroną kapitału. Coraz aktywniejsi na polskim rynku są także inwestorzy instytucjonalni. Zdaniem Kirejczyka utrzymanie w 2021 r. sprzedaży na poziomie ubiegłorocznym będzie wyzwaniem, ale do zrealizowania.

– Rynek mieszkaniowy jak dotąd broni się całkiem dobrze. Ludzie nadal kupują lokale, a ceny jeśli spadają, to miejscowo i nieznacznie. Oczekiwanej przez niektórych katastrofy wciąż nie widać na horyzoncie – mówi Marcin Krasoń, eskpert Obido.pl. – Moim zdaniem sprzyja temu kilka czynników, wśród których wymienić należy na pewno niskie stopy procentowe, przez co aktualnie w polskich bankach nie da się ochronić oszczędności przed inflacją. Mieszkanie daje szansę na bezpieczne „zaparkowanie" oszczędności na wiele lat – dodaje.

Ekspert wskazuje na oczywisty strukturalny deficyt mieszkań. – Z danych Eurostatu wynika, że więcej niż jedna trzecia Polaków mieszka w przepełnionym mieszkaniu, a średnia liczba pokoi (izb) na osobę jest najniższa w UE. Pandemia – przez konieczność zdalnej pracy i nauki – tylko te braki mocno uwydatniła. Nic dziwnego, że ci, których nie dotknęły problemy finansowe, często szukają większych mieszkań – mówi Krasoń.

Zastrzega, że obecna dobra sytuacja może szybko się zmienić. – Pojawienie się nowych odmian koronawirusa i sceptyczne podejście polskiego społeczeństwa do szczepień nakazuje daleko idącą ostrożność w optymistycznych prognozach. Należy brać pod uwagę także negatywne scenariusze związane z wieloletnią walką z koronawirusem i zapaścią gospodarczą. Gdyby do tego doszło, to branża budowlana na pewno ucierpi. Rzecz w tym, że w obecnej sytuacji nie sposób wiarygodnie prognozować – mówi Krasoń.

Jarosław Jędrzyński, ekspert Rynekpierwotny.pl, ocenia, że dane GUS o podaży po jedenastu miesiącach 2020 r. sygnalizują utrzymywanie się bardzo dobrej koniunktury inwestycyjnej na rynku pierwotnym. – Wygląda to tak, jakby nic szczególnego się nie działo w otoczeniu mieszkaniówki, a ona sama miała przed sobą świetlaną przyszłość w każdej możliwej perspektywie. Tymczasem docierające na rynek informacje o wciąż bardzo wysokim, jeśli nie wciąż rosnącym, zagrożeniu pandemicznym i wynikających stąd pogłębiających się negatywnych konsekwencjach dla gospodarki stanowią bardzo poważne zagrożenie dla koniunktury – mówi Jędrzyński. – W dalszym ciągu jednak poważne kapitały poszukują bezpiecznej przystani, a wciąż długa perspektywa minimalnych stóp procentowych może ten stan utrwalać. Co więcej, doniesienia o możliwości wprowadzania ujemnych stóp procentowych w bankach mogą wywołać u posiadaczy większych zasobów finansowych poczucie trudnego do akceptacji zagrożenia, będącego kolejną odmianą wody na młyn branży deweloperskiej – podkreśla.

Co z cenami? Ilu ekspertów, tyle opinii. Zdaniem Konrada Płochockiego, dyrektora generalnego Polskiego Związku Firm Deweloperskich, należy się raczej spodziewać kilkuprocentowego wzrostu cen – m.in. z powodu wzrostu kosztów wykonawstwa, niedoboru działek i opóźnień administracyjnych.

Z kolei Jarosław Jędrzyński spodziewa się zmiany trendu. – Na rynku panuje duży optymizm i mało kto prognozuje dziś spadek cen. Spodziewam się kilkuprocentowej korekty cen transakcyjnych mieszkań i spadku sprzedaży. 2021 r. przyniesie już dyskomfort odczuwania przez społeczeństwo pogorszenia sytuacji gospodarczej. Klienci inwestycyjni są jeszcze aktywni, ale mamy zdecydowany trend spadkowy rentowności wynajmu, co może zmniejszyć popyt na mieszkania na rynku pierwotnym – mówi Jędrzyński.

Deweloperzy z rynku kapitałowego rozpoczęli publikację wyników sprzedaży mieszkań w IV kwartale ub.r., która pozwoli ocenić, czy odbicie zanotowane w III kw. po zmrożonym lockdownem II kw. było chwilowym impulsem, czy wyznaczyło powrót trendu wysokiej sprzedaży.

Według szacunków firmy JLL w 2019 r. w największych sześciu aglomeracjach deweloperzy sprzedawali (licząc z rezerwacjami) średnio ponad 16 tys. mieszkań kwartalnie, by w I kw. 2020 r. wypracować wynik porównywalny z tym ze szczytu boomu, czyli IV kw. 2017 r., znajdując nabywców na 18,9 tys. lokali.

Pozostało 90% artykułu
Nieruchomości
GLP z drugim centrum logistycznym w Gliwicach
Nieruchomości
Epika Jeżyce z apartamentami inwestycyjnymi
Nieruchomości
Katarzyna Unold za sterami TDJ Estate
Nieruchomości
JLL o III kwartale: postępujący spadek sprzedaży mieszkań
Nieruchomości
Deweloperzy czekają na nową falę popytu