Z korzystnych przekształceń będzie mogło skorzystać ponad 900 tys. spółdzielców. Tyle bowiem jest jeszcze mieszkań lokatorskich.
Zasady są proste. Składa się wniosek do spółdzielni. Ta sprawdzi, czy członek nie zalega z opłatami za mieszkanie. Jeżeli nie jest dłużnikiem spółdzielni, musi ona przenieść na niego własność w ciągu trzech miesięcy od daty złożenia wniosku (opornym prezesom za utrudnianie uwłaszczenia ma grozić grzywna lub ograniczenie wolności). Nie będzie to jednak możliwe w każdym wypadku. Wiele spółdzielni (głównie w dużych miastach) pobudowało bloki na nie swoich gruntach. Tam wykup mieszkań nie będzie na razie możliwy. Spółdzielnia musi najpierw uporządkować sytuację prawną.
Cena takiego lokalu będzie niewielka. Muszą spłacić odpowiednik kwoty nominalnej wartości kredytu przypadającej na lokal lub dotacji w części przypadającej nadany lokal (jeżeli spółdzielnia z nich korzystała).
W latach 60. - 90. ubiegłego wieku spółdzielnie budowały na ogół mieszkania lokatorskie za tanie państwowe kredyty. Spłatą części tego kredytu byli obciążeni spółdzielcy (w opłatach zamieszkanie), część zaś państwo umarzało spółdzielniom. Spółdzielnie zwracają jednak do budżetu umorzoną część, jeżeli członek spółdzielni wykupi mieszkanie. I tę kwotę musi zapłacić spółdzielca - nie jest ona duża. Wszystko zależy od tego, w jakim czasie był budowany lokal. Im starsze mieszkanie, tym będzie ono tańsze. Tak jest np. w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - będzie można wykupić niektóre lokale za 5,50 zł, a inne za kilkaset złotych.
Obecnie członek spółdzielni, który chce przekształcić swoje prawo, musi wpłacić różnicę między wartością rynkową lokalu a zwaloryzowanym wkładem mieszkaniowym, a także spłacić ciążące na mieszkaniu długi. Od tej kwoty przysługuje 50-proc. bonifikata.