W Polsce oddaje się rocznie około 100 tys. mieszkań. W Hiszpanii średnio 600 tys., a w czasach apogeum nawet 800 tys. – Na Półwyspie Iberyjskim załamał się rynek zakupu drugiego mieszkania lub domu często w miejscowościach o charakterze kurortu. Nie ma to przełożenia na sytuację w Polsce, gdzie nadal jest zapotrzebowanie na pierwsze mieszkanie – mówi Sebastian Saliński, analityk Gold Finance.
W Polsce działa kilkunastu hiszpańskich deweloperów. Największe koncerny: Acciona (Mostostal Warszawa), Realia, Sando, Ferrovial (kontroluje Budimex) i Grupo Harmonia, zainwestowały u nas do tej pory ok. 3,5 mld euro.
– Upadek Martinsa Fadesa nie świadczy jeszcze o masowym odpływie inwestorów hiszpańskich z naszego rynku. Problemy napotkała też Immobiliaria Colonial, drugi pod względem wielkości deweloper Hiszpanii – mówi Sebastian Saliński. – Jednak dzięki zgodzie banków na zamianę ich wierzytelności na udziały w spółce uniknęła w marcu tego roku kłopotów. Na zarządzanie ryzykiem i refinansowanie długu zdecydowało się dopiero 14 deweloperów, kolejni poszli tropem Immobiliaria Colonial lub odsprzedali część swoich inwestycji (Inmobiliaria Colonial nie działa bezpośrednio na rynku polskim).
– Zagrożone mogą być inwestycje w mało atrakcyjnych lokalizacjach i mimo swojego ekskluzywnego charakteru mogą się nie obronić. Problemy mogą dotknąć również deweloperów, którzy dokonali inwestycji podczas największego boomu, nabywając działkę, której udział będzie wynosił powyżej 3 – 4 tys. zł za mkw. – mówi Sebastian Saliński.
Takie kwoty płacono przez ostatnie dwa lata, podczas szczytu boomu. – Nie ma tutaj rozróżnienia na deweloperów polskich czy hiszpańskich, jednak Hiszpanie byli znani z płacenia każdej ceny za ziemię, bez względu na koszty – mówi Sebastian Saliński.