Do tej pory Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opublikował ok. 40 niedozwolonych klauzul, jakie pojawiały się w umowach kredytowych. Lista ta znajduje się na stronie: [link=http://www.uokik.gov.pl/pl/ochrona_konsumentow/niedozwolone_klauzule/rejestr_klauzul_niedozwolonych/]www.uokik.gov.pl[/link].
– Choć wiele niekorzystnych dla klienta zapisów zniknęło z umów, sporo osób już poniosło straty finansowe, w czasie gdy te klauzule były wykorzystywane przez banki. Tak jest w wypadku np. ostatnio uchylonej klauzuli umożliwiającej bankowi pobieranie podwyższonego oprocentowania lub ubezpieczenia pomostowego także po dokonaniu wpisu hipoteki. W takiej sytuacji klient ma prawo domagać się od banku zmiany zapisów i zwrotu pieniędzy. Niestety większość kredytobiorców o tym nie myśli, zwłaszcza że często nie przeczytali nawet dokładnie umowy przed jej podpisaniem – tłumaczy Paweł Majtkowski z Finamo.
Niebezpieczne dla kredytobiorców są też otwarte i mało konkretne zapisy. Zawsze bowiem istnieje ryzyko, że bank zmieni warunki na niekorzystne dla nas. Ryzyko nieoczekiwanych zmian niosą za sobą na przykład wszelkie odwołania do tabeli opłat i prowizji czy regulaminów.
– Najlepszym przykładem otwartego zapisu w umowie jest choćby zapis dotyczący spreadu, czyli różnicy między kupnem a sprzedażą waluty. Na spreadzie tracą posiadacze kredytów w walutach obcych. Wskaźnik ten nadal nie jest bowiem konkretnie określany. Tymczasem w ciągu kilku lat spread dla franków szwajcarskich wzrósł w niektórych przypadkach z ok. 5 do nawet 10 proc. A to oznacza dla kredytobiorcy wyższą ratę – tłumaczy Halina Kochalska z Gold Finance. – Równie dokuczliwe może się okazać wskazanie kwot minimalnych opłat i prowizji bez jednoczesnego określenia stawek maksymalnych – dodaje.
[srodtytul]Grzechy banków[/srodtytul]