To niestety zła wiadomość dla osób spłacających kredyty w tej walucie. Tym bardziej że banki do przeliczania rat kredytowych stosują swój wewnętrzny kurs sprzedaży. Na przykład Deutsche Bank PBC przeliczał je wczoraj po kursie 3,27. Jeszcze w pierwszej połowie marca frank kosztował 2,64 zł. A to oznacza, że rata kredytu w kwocie 300 tys. zł, udzielonego na początku 2007 r. na 30 lat, była wczoraj aż o 230 zł wyższa od tej z marca.
Posiadaczy kredytów we frankach ratuje jednak fakt, że ich oprocentowanie spadło do rekordowo niskiego poziomu. A to łagodzi skutki wzrostu kursu tej waluty.
– Nerwowa sytuacja na rynku walutowym utrzymuje się już od kilku dni. Jest kilka czynników, które to wywołują. Jeden z nich to obawa inwestorów o płynność w związku ze zbliżającym się terminem zwrotu przez europejskie banki 442 mld euro pożyczek udzielonych im przez Europejski Bank Centralny – tłumaczy Monika Kurtek, ekonomistka Banku BPH.
Na to nałożyły się obawy o sytuację finansową Rumunii, co zaciążyło na walutach naszego regionu. Dziś Międzynarodowy Fundusz Walutowy zdecyduje o wypłacie transzy pożyczki stabilizacyjnej dla tego kraju wartej 850 mln euro. Jej przyznanie stanęło pod znakiem zapytania po tym, jak w piątek rumuński trybunał konstytucyjny uznał część rządowego pakietu oszczędnościowego za niezgodną z ustawą zasadniczą. MFW i Unia Europejska przyznały Rumunii łącznie 20 mld euro wsparcia.
Wypłata kolejnych transz pożyczki pomocowej jest uzależniona od tego, czy rumuński rząd będzie naprawiał finanse publiczne. Warunkiem jest m.in. to, by tegoroczny deficyt budżetowy nie przekraczał 6,8 proc. PKB. By osiągnąć ten cel, lewicowy rząd Emila Boca zdecydował się m.in. zmniejszyć emerytury o 15 proc. Ten właśnie krok został uznany przez trybunał za niekonstytucyjny. Rząd miał jednak plan awaryjny, który szybko wdrożył.