Ten przyrost to zasługa przede wszystkim klientów indywidualnych. W ich przypadku wartość złych długów bankowych urosła o 4,4 mld zł, do 38,4 mld zł.
Ponad połowa ubiegłorocznego wzrostu złych kredytów dla gospodarstw domowych przypadła na kredyty mieszkaniowe. W zdecydowanej większości są to kredyty denominowane w złotych, a nie w walutach obcych, które stanowią większość hipotecznego portfela banków.
Czy to znaczy, że kredyty walutowe są „zdrowsze"? Niekoniecznie. W nieoficjalnych rozmowach finansiści przyznają, że to raczej efekt polityki banków. Gdy osoby spłacające kredyty denominowane w walutach obcych mają problemy z terminową obsługą zadłużenia, należności są często przewalutowywane na rodzimą walutę.
Mimo to w minionym roku pogorszyła się również jakość kredytów we frankach szwajcarskich, przed wybuchem kryzysu finansowego najpopularniejszej waluty wśród osób zadłużających się w celu kupna mieszkania lub domu. Wartość złych kredytów frankowych zwiększyła się o ponad połowę, sięgając 3 mld zł.
Na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego można oszacować udział złych kredytów w poszczególnych segmentach rynku.