Kaucja mieszkaniowa jest zabezpieczeniem dla wynajmującego mieszkanie, na wypadek, gdy najemca nie zapłaci czynszu albo zdewastuje lokal. Najczęściej stanowi ona jedno- lub kilkukrotność czynszu.
W ciągu wielu lat obowiązywały różne przepisy, dlatego wysokość zwracanej kaucji zależy od tego, kiedy najemca ją wpłacił.
Zawiniła inflacja
Najbardziej poszkodowani są najemcy, którzy wpłacali kaucję do 12 listopada 1994 r. Były wówczas wysokie, bardzo często stanowiły równowartość kilku ówczesnych średnich pensji. Teraz przy okazji wykupu lokalu żądają ich zwrotu, a gmina oddaje im kilka złotych.
Dzieje się tak dlatego, że obowiązujące wtedy przepisy nie przewidywały waloryzacji kaucji, a wartość wpłaty znacznie zmniejszyła inflacja szalejąca w latach 80. Gmina zwraca tylko kwotę wpłaconą przez najemcę plus oprocentowanie naliczone przez bank, w którym znajdowały się te środki.
W dużo lepszej sytuacji są najemcy, którzy wnosili kaucję po 12 listopada 1994 r. W tej dacie weszła bowiem w życie ustawa o najmie lokali mieszkalnych i dodatkach mieszkaniowych. Wprowadziła zasady waloryzacji kaucji. Ani ona, ani jej następczyni (ustawa o ochronie praw lokatorów) nie objęły jednak kaucji wpłacanych przed tym dniem. Ale jest na to rada.