Od nowego roku nikt nie sprzeda mieszkania na rynku wtórnym, jeżeli nie będzie miał certyfikatu energetycznego – przewiduje projekt założeń nowelizacji ustawy o charakterystyce energetycznej budynków, nad którym pracuje Ministerstwo Transportu i Budownictwa.
W tej chwili świadectwo energetyczne musi posiadać nowy budynek. Jeżeli go nie ma, to inwestor nie załatwi formalności końcowych związanych z budową. Certyfikatów wymaga się wprawdzie w razie zbycia lokali na rynku wtórnym oraz najmu, ale przepisy nie przewidują żadnych sankcji za ich brak.
– W tej chwili notariusz jedynie informuje strony transakcji, że kupujący może żądać certyfikatu od sprzedającego – tłumaczy notariusz Robert Dor. – Prawie nikt jednak z tego nie korzysta, nawet gdy chodzi o nowe mieszkania. Do tej pory w mojej kancelarii zdarzyły się tylko dwa takie przypadki.
Tymczasem certyfikaty miały być miernikiem wartości nieruchomości. Im bardziej energooszczędna, tym jej wartość powinna być wyższa, mniej bowiem zużywa się energii na jej ogrzanie. Tymczasem tak się nie stało. Obecnie świadectwa w żaden sposób nie wpływają na wartość nieruchomości. Traktowane są jako zbędna formalność, za którą trzeba zapłacić.
Po wejściu w życie nowej regulacji nie sprzeda się już lokalu. Rejent odmówi bowiem sporządzenia aktu notarialnego. Dla sprzedających oznacza to, że będą musieli wydać nawet kilka tysięcy złotych na to świadectwo.