Właśnie dogorywa program dopłat do kredytów „Rodzina na swoim". Nowe – od października – limity cen mieszkań, kwalifikujące lokale do wsparcia z budżetu państwa, są tak niskie, że w większości dużych miast w kraju trudno znaleźć ofertę spełniającą ustawowe wymogi. Rynkowe ceny nieruchomości są bowiem nawet o kilkaset złotych na metrze wyższe niż ustawowe stawki.
Nadal jednak o dopłaty do kredytów w ramach „Rodziny..." można się starać do końca tego roku. Pod warunkiem, że kupujący będzie miał na tyle wysokie zarobki, że bank zdecyduje się na udzielenie mu kredytu.
A tzw. zdolność kredytowa Polaków spada.
Na ile nas stać
Z wyliczeń analityków Domu Kredytowego Notus wynika, że o ile w kwietniu tego roku małżeństwo z dwójką dzieci, zarabiające łącznie 5 tys. zł miesięcznie i niemające żadnych innych zobowiązań, mogło pożyczyć na 25 lat ponad 395 tys. zł, o tyle w październiku br. już tylko 347 tys. zł.
– Oprócz oprocentowania na zdolność kredytową wpływa także sposób jej wyliczania. Obowiązujące rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego nie pozwalają w żaden sposób na zwiększenie dostępnych dla klientów kwot kredytów – uważa Michał Krajkowski, główny analityk Domu Kredytowego Notus. – Zgodnie bowiem z zaleceniami nadzoru bankowego, rata kredytu nie może przekroczyć 50 proc. dochodu netto i 65 proc. dla osób zarabiających powyżej średniej krajowej. Dodatkowo wymóg liczenia zdolności dla maksymalnie 25 lat powoduje, że nawet oczekiwane przez rynek obniżenie stóp procentowych NBP i w konsekwencji spadek oprocentowania kredytów, przy założeniu niezmiennych marż, nie przełożą się na jakościową zmianę w zakresie zdolności kredytowej. Niższe o 1,00 pkt proc. oprocentowanie oznacza podwyższenie zdolności tylko o około 10 proc. Na większe zmiany możemy zatem liczyć dopiero po złagodzeniu polityki banków, które są ograniczane przez zapisy Rekomendacji S i T – tłumaczy analityk.