W związku z samowolną odbudową budynku mieszkalnego Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ustalił opłatę legalizacyjną w wysokości 50 tys. zł. Był to skutek kontroli, w której stwierdzono, że na działce należącej do T.K. znajduje się m.in. budynek mieszkalny parterowy, częściowo podpiwniczony z dachem.
Całkiem nowy obiekt
Obecna podczas kontroli właścicielka działki oświadczyła, iż w maju 2012 roku z uwagi na nieodpowiedni stan techniczny budynku, przystąpiła do wykonania robót budowlanych, które określiła mianem „termo modernizacji". Wyjaśniła dodatkowo, iż pozostawiając częściowe podpiwniczenie i strop na piwnicami wykonała nowe ściany zewnętrzne i wewnętrzne parteru w miejscu ścian wcześniej istniejących, które zostały rozebrane. Wykonała również nową instalację wodno-kanalizacyjną, elektryczną i centralne ogrzewanie. Kobieta przyznała, iż roboty wykonała bez dopełnienia czynności formalno-prawnych, tj. bez uprzedniego uzyskania ostatecznej decyzji o pozwoleniu na budowę oraz bez dokonania zgłoszenia starości.
W marcu 2013 roku właścicielka dostarczyła, a następnie uzupełniła projekt budowlany. W związku z tym Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ustalił dla T.K. opłatę legalizacyjną.
Mimo złożonego przez właścicielkę zażalenia, Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego stwierdził, iż organ pierwszej instancji ustalił prawidłową opłatę legalizacyjną i nakazał jej uiszczenie. W ocenie inspektora wojewódzkiego T.K. wykonała całkiem nowy obiekt budowlany, o czym świadczy zakres robót. Organ stwierdził iż „nie mamy do czynienia z remontem, gdy roboty budowlane polegają na wykonaniu faktycznie nowego obiektu budowlanego, choćby i z wykorzystaniem elementów konstrukcyjnych pozostałych po innym obiekcie budowlanym, który np. rozebrano bo groził zawaleniem lub uległ zniszczeniu".
Wilgoć i grzyb
Sprawa ostatecznie trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach. W skardze właścicielka zarzuciła mylne zakwalifikowanie wykonanych robót, i stwierdziła, że był to remont budynku mieszkalnego istniejącego od 1958 r., dokonany „w tym samym miejscu i na tych samych fundamentach". Roboty budowlane podjęła, aby przywrócić prawidłowe funkcjonowanie mieszkania, w którym była wilgoć i grzyb. Od 2002 r. budynkowi zagrażała ruina ścian, a systematyczne zalewanie doprowadziło do korozji cegły w ścianach przez co opady deszczu przenikały do środka. Kobieta zarzuciła bezczynność organów nadzoru budowlanego, które wiedziały o złym stanie budynku. Ponadto podniosła, że wykonała wszystkie zalecenia urzędników ponosząc dotkliwe koszty, a nałożenie kary spowodowało u niej paraliż finansowy i psychiczny.