Weszliście do Polski półtora roku temu z planem budowy sieci stacji ładowania samochodów elektrycznych m.in. w nieruchomościach handlowych na fali zmian legislacyjnych, ale mówi pan o zaskoczeniu, jeśli chodzi o stosowanie się do przepisów inwestorów. Na czym polega problem?
Przepisy obowiązują w Polsce od kilku miesięcy, od 2025 r. czekają nas kolejne zmiany, tymczasem jestem zaskoczony świadomością rynku, jeśli chodzi o te obowiązki. Będę się odnosił do obiektów handlowych, bo to nasza główna grupa docelowa. W maju ub.r. weszła w życie nowelizacja ustawy o elektromobilności, która stanowi, że nowo powstające lub modernizowane obiekty muszą zapewnić miejsca przeznaczone do ładowania aut elektrycznych, stanowiące 20 proc. ogólnej liczby miejsc, oraz infrastrukturę umożliwiającą zainstalowanie kolejnych stanowisk w przyszłości. Od 2025 r. wejdzie obowiązek posiadania takiej puli miejsc przeznaczonych do ładowania dla już istniejących obiektów. Zaskakujące jest, jak wiele profesjonalnych podmiotów „przegapiło” tę ustawę. Znamy kilkadziesiąt przypadków odmowy przyznania pozwolenia na budowę w ostatnich miesiącach właśnie z powodu niespełnienia wspomnianego warunku. Tylu dużych i średnich inwestorów zgłosiło się do nas w związku z koniecznością pilnego uzupełnienia wniosku do nadzoru budowlanego o projekt stacji ładowania.
Jeśli chodzi o istniejące nieruchomości, które będą podlegać od 2025 r. przepisom, przeanalizowaliśmy ponad tysiąc obiektów typu galerie i parki handlowe w całej Polsce i aż 80 proc. nie ma miejsc do ładowania aut elektrycznych. To oczywiście różnie wygląda w poszczególnych regionach. Zakładając jednak, że w 2024 r. wzrośnie popyt na stacje ładowania, by zdążyć przed 2025 r., to do spółek energetycznych spłynie lawina wniosków o nowe przyłącza, a ustawowy czas oczekiwania na przyłącze wynosi 18 miesięcy.
Drugi problem to podejście inwestorów do tego, czym jest publiczne miejsce do ładowania. Ustawa mówi, że to może być nawet zwykłe gniazdko o mocy 3,7 kW i wielu inwestorów na tym poprzestaje. Tymczasem w przypadku stacji publicznej taka moc jest nieporozumieniem – ładowanie auta w ten sposób trwa kilkanaście godzin. Na stację publiczną jedzie się po to, aby naładować samochód w kilkadziesiąt minut, robiąc w tym czasie na przykład zakupy. Kilkanaście godzin to czas, jaki można przeznaczyć na ładowanie w domu, np. przez całą noc.
Czyli inwestorzy nowych obiektów za ignorowanie ustawy nie otrzymają po prostu pozwolenia na budowę. Czy są jakieś konsekwencje dla właścicieli istniejących nieruchomości, którzy nie spełnią wymogów w 2025 r.?