W jednej z miejscowości na Podbeskidziu stoi dom ze sklepem podzielony tak, że nie wiadomo, kto jest właścicielem poszczególnych mieszkań i lokali.
Na początku XXI w. nieruchomość należała do kilku rodzin. Przez lata ludzie dzielili się własnością po przodkach, ale podziału nie formalizowali. W końcu postanowili jednak "wyczyścić" sprawy własności – choćby po to, by móc swobodnie dysponować poszczególnymi mieszkaniami i lokalami i np. je sprzedać. Był jednak problem: jedna z rodzin uważała, że należy się jej więcej niż pozostałym, a mianowicie cała działka nabyta przez zasiedzenie (dom posadowiony był na dwóch). Żeby znieść współwłasność, należało więc najpierw rozstrzygnąć sprawę zasiedzenia.
Do 2007 r. sąd oddalił wniosek o uznanie własności przez zasiedzenie, a następnie zabrał się za znoszenie współwłasności. Nie zauważył, że między orzeczeniem działowym w I instancji a wydaniem postanowienia przez sąd odwoławczy, rodzina domagająca się prawa do całej działki, sprzedała swój udział w nieruchomości.
Kiedy więc zostało wydane postanowienie o zniesieniu współwłasności, nie uwzględniało ono nowych nabywców, którzy dysponowali ważnym aktem notarialnym.
Skargę nadzwyczajną w tej sprawie złożył Rzecznik Praw Obywatelskich. Argumentował, że sąd popełnił w tej sprawie bardzo poważny błąd: orzeczenie w sprawie zniesienia współwłasności zostało wydane z pominięciem aktualnych współwłaścicieli nieruchomości. W ocenie Rzecznika rozporządzenie przez jedną z osób udziałem w nieruchomości objętej wnioskiem w toku postępowania o zniesienie współwłasności było w pełni skuteczne, a nabywcy stali się pełnoprawnymi współwłaścicielami spornej nieruchomości.
Zdaniem Rzecznika, sprawa ujawniła uchybienia procesowe sądu, które doprowadziły do wydania zaskarżonego orzeczenia z rażącym naruszeniem prawa procesowego oraz prawa materialnego.
- Nie tylko więc nabywcy nieobjęci orzeczeniem zostali pozbawieni przysługujących im praw majątkowych, ale przede wszystkim – wszyscy uczestnicy postępowania nie uzyskali rozstrzygnięcia o ich prawie własności, a wydane w sprawie orzeczenie, zamiast rozstrzygać spór o zakres prawa własności rzeczy pomiędzy jej współwłaścicielami, stało się źródłem zupełnie nowych konfliktów i sporów - wskazał RPO w skardze nadzwyczajnej do SN.
Czytaj więcej
W jednej z miejscowości na Podbeskidziu stoi dom ze sklepem podzielony tak, że nie wiadomo, kto jest właścicielem poszczególnych mieszkań i lokali. Problem może rozwiązać tylko skarga nadzwyczajna do Sądu Najwyższego.
Sąd Najwyższy (sygn. akt I NSNc 236/22) uwzględnił skargę nadzwyczajną. Uchylił zaskarżone postanowienie i zwrócił sprawę Sądowi Okręgowemu.
SN zgodził się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, iż w sprawie doszło do rażącego naruszenia prawa procesowego polegającego na wydaniu orzeczenia w przedmiocie zniesienia współwłasności z pominięciem aktualnych współwłaścicieli nieruchomości.
W uzasadnieniu przypomniano, iż do obowiązków sądu należy z jednej strony czuwanie, aby w postępowaniu nieprocesowym wziął udział każdy, czyich praw dotyczy wynik postępowania, a z drugiej strony - wyeliminowanie z udziału w postępowaniu osób, które utraciły status „zainteresowanego” - uchybienia Sądu Okręgowego działały więc „w dwie strony”.
Sąd Najwyższy nakazał SO przy ponownym rozpoznaniu sprawy ustalenie aktualnego kręgu uczestników postępowania o zniesienie współwłasności. - Sąd Okręgowy stosownie do wyników ustaleń stwierdzi przyznanie poszczególnych lokali i działek aktualnym uczestnikom postępowania, odnosząc się analogicznie do kwestii spłat, dopłat i odszkodowań - dodano.