Gotówka nie robi wrażenia

Sprzedający mieszkania na dźwięk słowa „gotówka” nie palą się do dużych rabatów. Obniżą cenę o 9–10 tys. zł.

Publikacja: 09.06.2022 21:13

Klientów kupujących mieszkania na kredyt jest coraz mniej. Mimo to sprzedający trzymają ceny

Klientów kupujących mieszkania na kredyt jest coraz mniej. Mimo to sprzedający trzymają ceny

Foto: Shutterstock

Sprzedaż mieszkań spada. Z rynku znikają kupujący nieruchomości za pożyczone z banku pieniądze. Tracą zdolność kredytową. Mieszkania kupują ci, którzy mają oszczędności.

Czy żywa gotówka robi wrażenie na sprzedających? Jakie rabaty można dostać? Sprawdzamy jako klienci, dzwoniąc do wystawiających nieruchomości na sprzedaż.

Na portalach szukamy mniej więcej 50-metrowych mieszkań w różnych miastach. Standard nie ma większego znaczenia. Lokal może wymagać remontu. Byle nie był za drogi.

Nie spieszy się

Na warszawskim Mokotowie, w rejonie al. Lotników, upatrzyliśmy sobie trzypokojowe, 50-metrowe mieszkanie w dziesięciopiętrowym bloku z lat 70. Lokal jest odświeżony. – Remont generalny to nie był, ale standard jest bardzo przyzwoity – zapewnia właścicielka. Cena ofertowa to ponad 660 tys. zł, czyli 13,2 tys. zł za mkw.

Dla porównania – średnia transakcyjna cena mkw. mieszkań używanych na rynku wtórnym w Warszawie według agencji Metrohouse w I kw. to niemal 11,8 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że średnia obejmuje wszystkie dzielnice – i centralne, i obrzeżne.

Sprzedającej mieszkanie na Mokotowie proponujemy 600 tys. zł. To ponad 60 tys. zł mniej, niż wynosi oferta. – Na pewno coś jest do „urwania”, ale 600 tys. to chyba za mało – zastanawia się. – Może przyjedzie pani obejrzeć mieszkanie? Spróbujemy się dogadać, bo jakiś rabat na pewno dam – zachęca.

Nieugięty okazał się właściciel 51-metrowego mieszkania na Ochocie. Za dwupokojowy lokal w niskim, ok. 20-letnim bloku niedaleko parku Szczęśliwickiego, chce 655 tys. zł. Dajemy 600 tys. – 600? Nie ma mowy. Mieszkanie kosztuje 655 tys. A do tego jeszcze jest garaż w podziemnej hali za 40 tys. zł – obrusza się sprzedający. – To dobra cena. Jak znajdzie pani coś tańszego w tej okolicy, to proszę się nie krępować i kupować – dodaje.

– Ale ja płacę gotówką! Od razu. Nikt dziś panu nie kupi na kredyt. Może jakiś mniejszy rabat pan da? – próbuję negocjować. Bez skutku. – Nie jestem głodny gotówki – mówi właściciel mieszkania. – Nie spieszy mi się. Od kilu lat mam dobrych najemców, mieszkanie na siebie zarabia. Jak sprzedam, to za dobrą cenę – ucina rozmowę.

W Krakowie chcieliśmy kupić 48-metrowe mieszkanie z dwoma pokojami na pierwszym piętrze bloku z lat 50. w centrum miasta, niedaleko Bulwarów Wiślanych. Cena w ogłoszeniu – 549 tys. zł, ponad 11,4 tys. zł za mkw.

Średnia transakcyjna cena mkw. mieszkań w Krakowie według Metrohouse to ponad 10,1 tys. zł. Mieszkanie, jak zaznacza sprzedający, wymaga remontu. – Wszystko tu trzeba wymienić, instalacje, podłogi. Zostać mogą tylko okna – mówi właściciel.

Liczymy, że w tym przypadku żywa gotówka zachęci go do dużego rabatu. – Jakieś delikatne zniżki są możliwe, ale tylko delikatne – zaznacza sprzedający. Co to znaczy „delikatne”? – No, tę końcówkę mogę uciąć – mówi. – Końcówkę 9 czy 49? – dopytuję. – No, 9. Więcej nie ma szans – tłumaczy. Gotówka sprzedającego nie przekonuje. – Mam bardzo dużo zainteresowanych, telefony ciągle dzwonią – mówi. – Mieszkanie, jak się ładnie wyremontuje, będzie idealne na wynajem.

Robi się drogo

Niewiele wskóraliśmy u właściciela innego mieszkania w Krakowie. Luksusowo urządzony dwupokojowy lokal o powierzchni ok. 47 mkw. sprzedający wycenił na 699 tys. zł, co daje ok. 14,9 tys. zł za mkw. Dodatkowe 50 tys. zł trzeba mieć na stanowisko w podziemnym garażu. Apartamentowiec został wybudowany w 2021 r.

– Do mieszkania można się od razu wprowadzać, jest tu wszystko, meble, sprzęty – opowiada właściciel. Dołączone do ogłoszenia zdjęcia zrobią wrażenie. Mieszkanie jest naprawdę bardzo ładne. – Trochę drogo – wzdychamy. – Kupuję za gotówkę, możemy jutro podpisywać umowę, ale musi pan dać jakiś rabat – mówię.

Właściciel zapewnia, że chętnie ponegocjuje. – Ile pani proponuje? – dopytuje. – Tak z 650 – zastanawiam się.

– Nie, tyle to nie. 50 tys. nie daruję. Może końcówkę, 9 tys. – mówi właściciel. – Wiem, że jest teraz krucho z kredytami, ale tak dużej zniżki dać nie mogę. Mieszkanie jest spod igły, pięknie zrobione.

Wielkich sukcesów nie odnieśliśmy też jako kupujący mieszkania we Wrocławiu. Próbowaliśmy negocjować cenę z właścicielką 48-metrowego, trzypokojowego mieszkania w Śródmieściu. Lokal jest oferowany za 528 tys. zł, czyli 11 tys. zł za mkw.

Dla porównania – średnia cena transakcyjna mkw. lokali używanych na wrocławskim rynku wtórnym wynosiła w pierwszym kwartale niespełna 8,9 tys. zł.

Lokal znajduje się na XI piętrze 15-piętrowego wieżowca. – Mamy najemców, ale chcemy mieszkanie sprzedać – mówi właścicielka. – To bardzo dobre mieszkanie na wynajem, bo blisko uczelni. Ale i samemu można mieszkać. Trzeba tylko porządnie odnowić, a kuchnia to jest właściwie do totalnego remontu. Powiem uczciwie, że trochę w to mieszkanie trzeba włożyć.

– No właśnie. Zrobi się już strasznie drogo. Płacę od ręki. Zejdzie pani z ceny? – pytam. – Zejdę, tak z 10 tys. Więcej nie, bo za te pieniądze planujemy kupić inne mieszkanie. A nie będziemy przecież dopłacać – tłumaczy właścicielka.

Sprzedaż mieszkań spada. Z rynku znikają kupujący nieruchomości za pożyczone z banku pieniądze. Tracą zdolność kredytową. Mieszkania kupują ci, którzy mają oszczędności.

Czy żywa gotówka robi wrażenie na sprzedających? Jakie rabaty można dostać? Sprawdzamy jako klienci, dzwoniąc do wystawiających nieruchomości na sprzedaż.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek nieruchomości
Kupujący mieszkania pod ścianą. Ceny powinny spaść
Nieruchomości
Kredytów bez wkładu jeszcze nie ma
Nieruchomości mieszkaniowe
Korekty możliwe w przyszłym roku
Nieruchomości
Klienci rezygnują z mieszkań
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Zdążyć przed ustawą deweloperską