Choć bywa też odwrotnie: gdy lokum na rynku wtórnym jest stosunkowo drogie, a do nowego mieszkania – w lepszym standardzie, ale w gorszej lokalizacji – można dostać dopłatę od państwa w ramach „Mieszkania dla młodych", nabywca wybiera jednak to drugie rozwiązanie. Tak opowiadają pośrednicy, w których biurach rozstrzygają się dylematy klientów. Często kupują oni ostatecznie nie to, po co przyszli.
Rynek wtórny ma tą zaletę, że w większości miast wybór mieszkań, a przede wszystkim lokalizacji, jest znacznie większy niż na rynku pierwotnym. A do tego pełna infrastruktura osiedlowa jest w zasięgu ręki. Z kolei przewagą nowych bloków jest to, że po prostu nowe budownictwo jest najczęściej bardziej komfortowe od tego, co oferuje wielka płyta.
Ale w tak dobrych lokalizacjach, jakie często mają stare bloki, ceny nowych mieszkań są wyższe, bo działka kosztuje. Do tego dochodzi jeszcze wykończenie nowego „M".
Dziś ceny lokali zarówno z pierwszej, jak i z drugiej ręki są stabilne. Klient może wybierać spośród dużej oferty. Analitycy Home Brokera mówią nawet o lekkim spadku cen w Warszawie w ostatnich tygodniach. Podają, że 7089 zł za mkw. mieszkania w stolicy to wartość najniższa od czerwca 2014 r. i stycznia 2015 r. (w obu tych miesiącach średnia cena transakcyjna różniła się od obecnej o kilka złotych). W ciągu ostatnich 12 miesięcy mieszkania w Warszawie potaniały o 2,3 proc.
Z kolei w Krakowie i Poznaniu (dane z kilkuset transakcji Home Brokera) pośrednicy mówią o wzroście cen w ostatnim czasie. Aktualna średnia stawka za mkw. lokum w pierwszym z miast to 6492 zł, co oznacza wzrost rok do roku o 4,8 proc. Natomiast w Poznaniu jest to 5616 zł za mkw. – skok o 6,7 proc.