Od 1910 r. wybudowana wówczas kładka dla pieszych nad nadal czynną obecnie linią kolejową łączyła wewnętrzną infrastrukturę kolejową z przyległymi terenami. Po przeszło 100 latach użytkowania stan techniczny obiektu pogorszył się na tyle, że oba wejścia na kładkę zagrodzono siatkami, ostrzegając przed zagrożeniem dla życia i zdrowia. Okazało się bowiem, że nikt się do niej przyznaje i nikt też nie ma obowiązku dbania o jej stan techniczny.
Jakimkolwiek uprawnieniom własnościowym zaprzeczyła gmina, ponieważ kładka znajduje się na terenie kolejowym, należącym do Skarbu Państwa. Nie przyznały się do niej również dwie odrębne spółki, zarządzające terenami i infrastrukturą kolejową. Pierwsza oznajmiła, że nie jest właścicielem ani zarządcą kładki, której nie ma w swojej ewidencji. Na mocy ustawy o komercjalizacji i restrukturyzacji Polskich Kolei Państwowych zarządzanie tym obiektem zostało powierzone drugiej spółce – wskazała. Wywołana w ten sposób druga ze spółek oświadczyła natomiast, że w przeszłości władały tymi terenami kolejowymi Polskie Koleje Państwowe. A w ich imieniu zarządzał nimi ówczesny Oddział Drogowy, który następnie wszedł w struktury pierwszej spółki.
W tej patowej sytuacji wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego sam dokonał wyboru adresata nakazu wykonania ekspertyzy technicznej, która miałaby rozstrzygnąć, czy kładkę należy remontować czy rozebrać. Główny inspektor nadzoru budowlanego utrzymał to postanowienie w mocy. Stwierdził, iż nie ma wątpliwości co do złego stanu technicznego obiektu, a wybór adresata nakazu wykonania ekspertyzy należy do organów prowadzących postępowanie. Skoro kładka przestała pełnić dotychczasową funkcję i nie służy żadnej ze spółek, rozstrzygająca jest kwestia własności gruntu, na którym się obecnie znajduje.
W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie spółka, do której skierowano nakaz wykonania ekspertyzy technicznej kładki, nie zgodziła się z taką kwalifikacją.
Sąd uznał jednak, że postanowienie WINB nie narusza prawa, i oddalił skargę.