Tak, aby pokazać mieszkańcom, co chcemy uzyskać i jak to może wyglądać. Dyskusja o potrzebie dobrego prawa w sferze gospodarki przestrzennej trwa od 2003 r., kiedy została uchwalona nowa ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Podnoszona jest jej nieskuteczność dla dobrego budowania, co więcej mówi się, że utrudnia, a nawet blokuje proces inwestycyjny i możliwość budowania w sposób zapewniający ład w naszym otoczeniu. A ład przestrzenny który jest przecież zadaniem samorządu gminy, jest też potrzebą nas samych.
Oczekujemy tego szczególnie teraz w świecie pełnym turbulencji i zmian, chcielibyśmy przynajmniej, aby otoczenie wokół nas było trwałe, stabilne, przewidywalne i co tu dużo mówić, ładne. Ale ustawa sprawia, że centra miast niszczą swój krajobraz drapieżnymi inwestycjami. Ale czy to tylko wina ustawy czy też działania inwestorów i władzy lokalnej? Bo przecież możemy robić plany miejscowe, a nawet zawieszać wydawanie indywidualnych decyzji WZiZT i niektórzy to robią.
Możemy również w ramach takich decyzji, zgodnie z art. 63 ustawy obciążać inwestora opłatą z tytułu wzrostu wartości nieruchomości. Tego nie stosujemy, tak jak przy planach miejscowych nie stosujemy art. 20. A zgodnie z nim inwestycje celu publicznego określone w planie powinny mieć zagwarantowane środki dla ich realizacji w budżecie miasta, lub jego wieloletniej prognozie finansowej. Ale nie stosujemy tego przepisu, a wojewodowie w ramach badania prawidłowości sporządzanych planów nie egzekwują tego wymogu. Mamy też problemy z inwestycjami celu publicznego, gdy w planach zagospodarowania przestrzennego województwa proponowane są drogi czy linie energetyczne, które powinny być ujawnione w planach gmin.
Gdy ich nie ma, to właściciele nieruchomości protestują i jest konflikt. A ustawa w artykule 44 wskazuje sposób rozwiązania tego konfliktu. Marszałek powinien wystąpić do prezydenta, wójta lub burmistrza z wnioskiem o wprowadzenie takich inwestycji do planu, gwarantować gminie środki na wykup nieruchomości. Jest nawet określony sposób rozstrzygania sporów przez sąd powszechny, a więc sporu o pieniądze. Ale nie stosujemy tej możliwości i tworzą się konflikty.
A w przypadku decyzji o warunkach zabudowy, której formuła jest powszechnie krytykowana dlatego, że pozwala na daleko idący woluntaryzm inwestora wobec polityki rozwoju przestrzennej gminy, mówimy, że to system orzecznictwa sądowego akceptuje proponowane rozwiązania. Ale gmina może przecież zawiesić wydanie decyzji i sporządzić plan, a nawet mogłaby podejmować sprzeciw w sądzie, lub po prostu nie uznać przygotowanej przez uprawnionego architekta propozycji analizy przestrzennej. Ale unikamy ryzyka w działaniu.