>> Jeśli pierwsze mieszkanie ktoś kupował za gotówkę kilka lat temu za 3–4 tys. zł za mkw., a dziś próbuje sprzedać je za 7–8 tys. zł za mkw., uzyskane środki będę stanowić lwią część wkładu na większe M.
>> Nieco mniej można zarobić, jeśli ktoś sprzeda lokal kupiony na kredyt. Choć i w tym przypadku sprzedaż umożliwi spłatę kredytu, a pozostałą kwotę można przeznaczyć na wkład własny przy kupnie większego lokum. Z symulacji przeprowadzonych przez pośredników Metrohouse wynika, że przy takiej wiązanej transakcji można uzyskać ok. 30–40-proc. wkład własny.
>> Na taką operację raczej nie mogą sobie pozwolić właściciele lokali kupionych w latach 2006 – 2007. Sprzedaż lokalu choćby za tyle samo, za ile był kupiony, niemal graniczy z cudem.
>> Z wyliczeń pośredników wynika, że sprzedając np. dwa pokoje w wielkiej płycie o pow. 42 mkw. na Pradze-Południe, które zostały kupione w 2004 r. za 153 tys. zł (3,6 tys. zł za mkw.) zarobimy na czysto 147 tys. zł, jeśli uzyskamy transakcyjną stawkę rzędu 273 tys. zł (6,5 tys. zł za mkw.). – Oznacza to, że uzbieraliśmy prawie 40 proc. wkładu własnego na kupno trzypokojowego mieszkania również z wielkiej płyty za 378 tys. zł – wylicza Marcin Jańczuk z Metrohouse.
>> Natomiast kupując 25-metrową kawalerkę w przedwojennej kamienicy, która w 2004 r. kosztowała 83 tys. zł (3,3 tys. zł za mkw.), po sześciu latach spłaty kredytu i wzroście w tym czasie wartości nieruchomości możemy na jej sprzedaży zarobić ok. 167,2 tys. zł. Zdaniem pośredników Metrohouse takie lokum można sprzedać za 235 tys. zł (9,4 tys. zł za mkw.). Taka gotówka stanowić może np. 27-proc. wkład podczas kupna trzypokojowego lokum również w przedwojennej kamienicy, które kosztuje 618,8 tys. zł (9,1 tys. zł za mkw.).