– To zależy od oczekiwań inwestora co do zysków i akceptowanego przez niego ryzyka – mówi pośrednik Jacek Kriese, szef biura nieruchomości Okazja. – Radzę, by nie kupować w ogóle, jeśli nie mamy wiedzy, doświadczenia i nie korzystamy z fachowej pomocy. Łatwo bowiem trafić na pseudookazję, np. działkę w pobliżu planowanej obwodnicy czy z pogmatwanym stanem prawnym. Sprzedający mają zwyczaj nieinformowania o istotnych mankamentach oferty, np. o tym, że grunt znajduje się w pobliżu linii wysokiego napięcia (np. na Bielanach, w Dąbrowie czy w Laskach) czy że jest to teren poprzemysłowy w Markach, z zakopanymi plastikowymi odpadami czy rtęcią. Można też popaść w pułapkę widoczku „sielskiego i anielskiego”, dając się namówić chłopu na siedlisko przy Kampinosie, które... nigdy nie powstanie. W większości gmin nie da się bowiem urządzić siedliska na 20 arach – tłumaczy Jacek Kriese.
[srodtytul]Rolna czy budowlana[/srodtytul]
Pośredniczka Joanna Lebiedź z agencji Lebiedź i Lebiedź ocenia z kolei, że na wartości nie stracą grunty w mieście. Takiej pewności nie można jednak mieć w przypadku działek poza nim.
– Gminy uchwalają różne plany zagospodarowania. Jeśli okazałoby się, że nasza piękna działka pod lasem leży obok planowanej, powiedzmy, za 30 lat autostrady czy spalarni śmieci, jej wartość będzie już inna – tłumaczy Joanna Lebiedź. Według niej czas na inwestowanie w ziemię jest dziś jednak bardzo dobry, bo ceny wielu działek znacznie spadły. Nie ma jednak co liczyć, że za 100–200 tys. zł znajdziemy działkę na obrzeżach Warszawy.
– Za tyle możemy szukać parceli w okolicach Modlina, Płońska czy Zakroczymia. Generalnie trzeba się nastawić na odległość 40 – 50 km od centrum miasta – mówi pośredniczka.