Notariusz nie uchroni przed każdym oszustwem. Sami też musimy uważać.
Gwarancji odzyskania w 100 proc. pieniędzy – w razie oszustwa podczas transakcji – nie daje też obowiązkowe ubezpieczenie notariuszy. Firma ubezpieczeniowa odpowiada tylko za zawinione działanie notariusza, np. skutki niedbalstwa. Do oszustwa może zaś dojść mimo zachowania należytej staranności przez rejenta.
Jaki stąd wniosek dla kupujących? Sami muszą wykazać daleko idącą zapobiegliwość, dokonywać swego rodzaju „rozpoznania" sprzedającego i ustalić, czy mają do czynienia z rzeczywistym właścicielem czy z podszywającą się pod niego osobą.
Podszyli się pod właściciela
Do takiego oszustwa doszło podczas transakcji, w której Bernadetta P. kupowała spółdzielcze własnościowe mieszkanie. W trakcie notarialnej umowy sprzedaży sprzedającą Annę O. reprezentował pełnomocnik Dominik O. dysponujący notarialnym pełnomocnictwem sporządzonym kilka miesięcy wcześniej w kancelarii notarialnej Elżbiety D.
Jak się potem okazało, sprzedawcy byli oszustami. Jakaś inna kobieta podszyła się pod przebywającą stale w Londynie Annę O., właścicielkę mieszkania, i na podstawie sfałszowanego paszportu (częściowo dane były prawdziwe) uzyskała pełnomocnictwo dla Dominika D., który przed inną notariusz sprzedał mieszkanie.