Fachowcy zgodnie twierdzą, że zapisy ustawy o ochronie praw lokatorów w wielu sytuacjach utrudniają życie właścicielom czy zarządcom nieruchomości, nie pozwalając na szybkie rozwiązanie umowy najmu z kłopotliwym lokatorem. To niejedyny negatywny aspekt tej ustawy. Jak twierdzi Zbigniew Kubiński, pośrednik i prezydent Powszechnego Towarzystwa Ekspertów i Doradców Rynku Nieruchomości, jej przepisy hamują rozwój rynku budowy mieszkań przeznaczonych specjalnie pod najem. Ponadto wielu inwestorów, kupując takie lokum, woli, żeby stało puste, niż żeby zamieszkał w nim jakiś lokator.
– Dziś rynek najmu należy głównie do szarej strefy – twierdzi Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.
Zdaniem Zbigniewa Kubińskiego ustawodawstwo znacznie blokuje tzw. najem doraźny, czyli nieprofesjonalny, mimo że w tym przypadku relacje właściciela mieszkania i najemcy są regulowane głównie przez przepisy kodeksu cywilnego. – Czasem jednak sytuacja wynajmującego doraźnie może okazać się gorsza niż profesjonalnego kamienicznika, bowiem właściciele pojedynczych mieszkań również nie mogą – z innych powodów niż wskazane w ustawie – rozwiązać umowy, jaką podpisali ze swoimi lokatorami. Na ten krok mogą sobie pozwolić jedynie wtedy, gdy najemca nie reguluje swoich zobowiązań lub dewastuje lokum. A co wtedy, gdy z powodów losowych sam właściciel mieszkania musi się do niego wprowadzić? – Prawo nie przewiduje rozwiązań, jakie należy zastosować w takiej sytuacji – opowiada Zbigniew Kubiński.
Ponadto ustawa o ochronie praw lokatorów jest podstawowym źródłem prawa, jeśli osoba wynajmująca mieszkanie na stałe mieszka i pracuje w innym mieście.
– Cały najem doraźny powinien zostać wyjęty spod zapisów ustawy o ochronie praw lokatorów. Tę kwestię powinny regulować wyłącznie przepisy kodeksu cywilnego – twierdzi Kubiński.