Po trzech latach przerwania biegu zasiedzeń władze Warszawy wypracowały w tej sprawie stanowisko.
Trzy lata temu ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński postanowił, przed terminem zasiedzenia, odzyskać działki bez uregulowanego statusu prawnego. Wśród nich znajdowały się zarówno tereny zabudowane i zamieszkane, jak i skrawki ziemi przylegające do działek mających właścicieli, przeznaczone kiedyś przez miasto pod poszerzenie ulic, do którego jednak nigdy nie doszło. Delegatury Biura Gospodarki Nieruchomościami wysłały do około 4 tys. mieszkańców listy z nakazem stawienia się w ciągu siedmiu dni i podpisania umowy dzierżawy na trzy lata. Po tym terminie sprawy kierowano do sądu.
Tydzień okazał się za krótki na podjęcie decyzji, toteż niewiele osób podpisało umowy dzierżawy. Reszta postanowiła walczyć o swoje prawa. Tzw. dekretowcy twierdzili, że nie będą dzierżawić gruntu, który kiedyś do nich należał. Inni zasłaniali się niewiedzą w sprawie użytkowania bezumownego.
Sprawy sądowe ciągną się do dziś, z różnych przyczyn. W niektórych uzyskano wyroki sądu nakazujące wydanie nieruchomości. O ile udało się pozytywnie rozwiązać kwestie opłaty dzierżawy, o tyle dosyć długo trwało poszukiwanie możliwości umarzania należności z tytułu wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z gruntów. Próby takie podejmował zarówno pełnomocnik prezydenta ds. koordynowania procesu przerwania biegu zasiedzeń gruntów m. st. Warszawy, jak i radni.
Rozważano np. przyjęcie przez Radę Miasta odrębnej uchwały w sprawie zasad umarzania oraz wydanie przez prezydenta zarządzenia w sprawie ustalenia symbolicznych stawek opłat z tytułu wynagrodzenia. Biuro Prawne jednak odniosło się negatywnie do obu propozycji, powołując się na art. 43 ust. 1 ustawy o finansach publicznych i art. 5 ust. 1 pkt 1 i 2 ustawy o odpowiedzialności na naruszenie dyscypliny finansów. Wskazano też, że zasady umorzenia należności pieniężnych, do których nie stosuje się ordynacji podatkowej, zostały uregulowane w uchwale Rady Miasta z 13 czerwca 2006 r.