Miejscy urzędnicy odmówili wydania decyzji o warunkach zabudowy, twierdząc, że uniemożliwia to wielkość tego rolnego gruntu. Tymczasem deweloper twierdzi, że... działka jest mniejsza.
Przy ul. Poprawnej czytelniczka „Rz” (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) zamierza sprzedać wraz z bratem dwie działki rolne o powierzchni 2,6 i 2,1 tys. mkw. spółce deweloperskiej chcącej zbudować kilka domów jednorodzinnych w zabudowie szeregowej.
Ponieważ planów zagospodarowania przestrzennego nie ma, potencjalny kupiec, czyli deweloper, złożył do urzędu wniosek o decyzję o warunkach zabudowy. Nie dostał jej.
Urzędnicy stołecznego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego (BAiPP) stwierdzili bowiem, że teren inwestycji obejmuje m.in. zwarty obszar użytków rolnych klasy IIIa i IIIb o powierzchni ponad 0,5 hektara. A zgodnie z prawem inwestor musi uzyskać zgodę ministra rolnictwa i rozwoju wsi na zmianę przeznaczenia gruntu rolnego na cele nierolnicze. Zgoda taka może być wydana wyłącznie w procedurze uchwalania planu miejscowego. W dodatku, zauważają urzędnicy, teren ten nie był objęty zgodą na zmianę przeznaczenia gruntów rolnych na cele nierolnicze uzyskiwaną przy sporządzaniu starych planów miejscowych.
Inwestor, E.M. Development, zauważa tymczasem, że wniosek o ustalenie warunków zabudowy obejmuje grunty rolne o powierzchni 0,22 ha, 0,2 ha, 0,05 ha, 0,02 ha oraz 0,02 ha. W sumie więc jest to teren o całkowitej powierzchni... ok. 0,47 ha.