Zdaniem wielu analityków wzrost cen ziemi jeszcze się nie zakończył, a wręcz przeciwnie – wokół dużych miast właściwie się zaczyna. Zanim rozpoczął się kryzys, na niektórych terenach ziemia drożała nawet 300 – 400 proc. w skali roku.
Zbliżanie się cen w Polsce do średnich w Europie Zachodniej dopiero się rozpoczęło. Na razie dotyczy to aglomeracji oraz ich najbliższych okolic – do 20 km. Tu ceny zaczynają się powoli stabilizować.
Rośnie natomiast zainteresowanie terenami jeszcze bardziej oddalonymi od dużych miast, o 20 – 50 km, oraz położonymi wokół miast regionalnych – tam ceny powinny jeszcze rosnąć. Na atrakcyjności – z inwestycyjnego punktu widzenia – zyskała też ziemia w nowo odkrytych rejonach turystycznych.
W Warszawie w ciągu ostatnich dwóch lat najbardziej podrożały działki oddalone od centrum miasta o co najmniej 30 km (Grodzisk Mazowiecki, Żyrardów, Nowy Dwór Mazowiecki, Góra Kalwaria). Duży wpływ na cenę ziemi mają też planowane drogi szybkiego ruchu.
Wiele działek znajdujących się niedaleko dużych miast ma ciągle status ziemi rolnej lub przygotowano dla nich jedynie studium warunków zagospodarowania przestrzennego. I chociaż wiadomo, że docelowo tereny te zostaną przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową, proces odrolniania może zająć kilka lat, a podział ziemi na mniejsze działki to kolejne lata oczekiwania. Dla inwestujących w perspektywie wieloletniej może to być zaleta, ponieważ często taka ziemia oferowana jest po niskich cenach, zwłaszcza jeśli wymaga zmiany klasyfikacji, podziału, przygotowania drogi wewnętrznej, osuszenia terenu, wykarczowania zarośli. Obecnych właścicieli (zwykle rolników) nie stać na takie wydatki lub chcą jak najszybciej dostać pieniądze potrzebne na inne przedsięwzięcia.