Zapłaćcie po 100 tysięcy złotych

Od właścicieli lokali w bloku przy Al. Jerozolimskich, którzy nie zgadzają się na budowę apartamentowca tuż za ich oknami, deweloper żąda... po 100 tysięcy złotych

Publikacja: 01.06.2009 03:04

Do kamienicy (po prawej) deweloper chce przykleić nowy budynek. Mieszkańcy sąsiedniego bloku nie zga

Do kamienicy (po prawej) deweloper chce przykleić nowy budynek. Mieszkańcy sąsiedniego bloku nie zgadzają się na budowę

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Firma Dira, która jest użytkownikiem wieczystym gruntu pod inwestycję, zagroziła, że jeśli nie dostanie pieniędzy w ciągu tygodnia, skieruje sprawę do sądu.

– To szantaż i zastraszanie nas – denerwują się mieszkańcy z bloku przy Al. Jerozolimskich 135 (nazwiska do wiadomości redakcji). – Za co mamy płacić? Za to, że protestujemy przeciwko budowie pięciopiętrowego bloku na skrawku drogi za naszymi oknami? – padają pytania.

Zagadką dla mieszkańców jest sposób wyboru osób, od których firma żąda pieniędzy.

– Grupa protestujących liczyła jakieś 30 osób. Tymczasem pisma z firmy Dira dostało zaledwie kilka, i to nie tych najbardziej aktywnych – opowiada jeden z lokatorów. – Nasza rodzina dostała zaś dwa takie żądania. Ode mnie i od mojej żony firma chce po 100 tysięcy złotych. Skąd biedni emeryci mają wziąć 200 tysięcy? – żali się czytelnik, pokazując pismo. Deweloper wskazał w nim numer konta, nie ma jednak żadnej podstawy prawnej, na jakiej opiera swe żądania.

Lokatorzy o pismach powiadomili Pierwszą Wojskową Spółdzielnię Mieszkaniową (PWSM), która ich reprezentuje.

– Żądanie pieniędzy od naszych członków jest bezprzedmiotowe – podkreśla Paweł Przeklasa, prawnik PWSM. – Jeśli spółka, tak jak zapowiada, wystąpi przeciw nim z pozwem sądowym, to będziemy ich reprezentować i żądać oddalenia powództwa – podkreśla.

Pozwu spółki na razie nie ma, ale Dira, kiedy mieszkańcy nie wpłacili jej pieniędzy, wysłała zawiadomienia, że kieruje sprawę do sądu. – Inwestor napisał, że nigdy nie działał na moją szkodę, więc nie rozumie, dlaczego ja mu przeszkadzam, czyli bezpodstawnie utrudniam zdobycie pozwoleń budowlanych – streszcza sens pisma jeden z lokatorów.

Na jakiej podstawie spółka Dira żąda pieniędzy od lokatorów? – Mieszkańcy doprowadzają firmę do ogromnych strat finansowych tylko dlatego, że nie chcą, by powstał tam budynek mieszkalny. A my przecież działamy zgodnie z prawem, otrzymaliśmy bowiem decyzję o warunkach zabudowy i zagospodarowania – wyjaśnia Reuven Shapira, prezes spółek Dira i Rema.

Ta ostatnia firma w 2008 r. dostała od miasta warunki zabudowy pod inwestycję, zgodnie z którymi na maleńkiej działce między dwoma blokami może powstać pięciopiętrowy blok z pięcioma mieszkaniami.

– Niedopuszczalna jest sytuacja, że z powodu jedynie osobistych pobudek jedna ze stron naraża drugą na straty – uważa Shapira. Dodaje, że przy wyborze mieszkańców, od których spółka domaga się pieniędzy, Dira kierowała się tym... „kto podpisał niemerytoryczny protest”. Prezes Shapira podkreśla, że Dira kupiła prawo do ziemi z prawomocną decyzją o warunkach zabudowy, którą podważali mieszkańcy. Firma postarała się więc o nowe warunki zagospodarowania. Jak mówi prezes Diry, te znów zostały oprotestowane.

Historia spornej inwestycji ciągnie się od 11 lat. Mieszkańcy opowiadają, że wszystko zaczęło się pod koniec lat 90. – Wtedy to zjawili się u nas pierwsi prywatni inwestorzy chcący budować mieszkania na skrawku ziemi za naszymi oknami. Powiedzieli, że na 278 metrach postawią wąski, kilkunastopiętrowy apartamentowiec, który musiałby zająć kawałek drogi – wspomina jedna z mieszkanek. – Oznaczałoby to prawdziwą katastrofę. Nasz blok z płyty z lat 60. nie wytrzymałby budowy za oknami, zacząłby pękać. Najgorsze, że inwestycja zablokuje dojazdy do budynków – podkreśla.

Sprawa trafiła do samorządowego kolegium odwoławczego (SKO). Kolegium uchyliło warunki zabudowy pod tę inwestycję wydane przez miasto w październiku 2008 roku, uznając, że w postępowaniu nie brali udziału właściciele lokali. Deweloper odwołał się od tego orzeczenia do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Podnosi, że lokatorów reprezentowała ich spółdzielnia. WSA zajmie się sprawą w przyszłym tygodniu.

Firma Dira, która jest użytkownikiem wieczystym gruntu pod inwestycję, zagroziła, że jeśli nie dostanie pieniędzy w ciągu tygodnia, skieruje sprawę do sądu.

– To szantaż i zastraszanie nas – denerwują się mieszkańcy z bloku przy Al. Jerozolimskich 135 (nazwiska do wiadomości redakcji). – Za co mamy płacić? Za to, że protestujemy przeciwko budowie pięciopiętrowego bloku na skrawku drogi za naszymi oknami? – padają pytania.

Pozostało 89% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej