Może dobra cena – bo np. za 150-metrowy segment płaci się tyle, ile za połowę mniejsze mieszkanie w centrum Warszawy? A może bliskość terenów zielonych i kawałek własnej działki zrekompensuje mu dłuższe dojazdy do pracy? Zapytaliśmy o to firmy budujące pod Warszawą szeregowce i bliźniaki.

Odpowiedzi kilku deweloperów wprawiły nasz zespół w zdumienie. Na przykład na osiedle na północ od Warszawy ma przyciągnąć klientów... „bliskość urzędu gminy, gdzie jest również Poczta Polska, (...) komisariat policji, starostwo powiatowe” – wylicza przedstawiciel dewelopera, aby po chwili użyć jeszcze mocniejszych argumentów prosprzedażowych: „przy urzędzie gminy działa m.in. chór, który jest uznawany za jeden z najlepszych w Polsce. Przy ww. urzędzie działa również zespół tańca, który podobnie jak chór jest jednym z najlepszych w Polsce” – padają argumenty.

Nie jest moją intencją wyśmiewanie się z osiągnięć lokalnego chóru czy zespołu. Nie mam także nic przeciwko poczcie czy starostwu. Intryguje mnie jednak, czy naprawdę są osoby, które z tych powodów mogłyby kupić dom.