Takiego zdania był wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny, który przyjrzał się nieprawidłowościom budowlanym na jednym z miejskich osiedli.
Jednego z mieszkańców zainteresował stan prawny stojącego w odległości ponad trzech metrów obok jego domu - budynku mieszkalnego, do którego z kolei bliźniaczo przylegała inna nieruchomość. Na wniosek mężczyzny powiatowy inspektor Nadzoru Budowlanego rozpoczął postępowanie w zakresie legalności wybudowania tego domu i zgodności z zatwierdzonym projektem budowlanym.
Nadzór niedługo potem umorzył to postępowanie uznając, że stan prawny pomiędzy nieruchomościami (jego i sąsiada), na których dom jest postawiony jest nieuregulowany, natomiast w dacie budowy spornego budynku działka okazała się nie zabudowana.
Mężczyzna odwołał się do wojewódzkiego inspektora zarzucając niższej instancji brak dostatecznego wyjaśnienia sprawy i uchylenie się od zebrania kompletnego materiału dowodowego. Stwierdził, że w aktach sprawy brak jest pozwolenia na budowę, szczegółowego projektu budowlanego oraz rysunku projektu przyziemia wraz z wrysowanymi otworami okiennymi w ścianach. W jego ocenie to stanowi o samowoli budowlanej jego sąsiada.
Wojewódzki inspektor uchylił wydaną przez nadzór decyzję i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia twierdząc, że umorzenie postępowania w sprawie było co najmniej przedwczesne (II SA/Łd 1108/10) – tak naprawdę właścicielem jednej z działek jest nie tylko sam mężczyzna, ale także jego żona. Dodał, że budynek, którego dotyczy postępowanie stanowi zabudowę bliźniaczą co oznacza, że stronami postępowania powinni być również właściciele nieruchomości sąsiedniej.