Inwestując w działkę budowlaną nie ma się żadnej pewności, że będzie można na niej budować, nawet, gdy zezwala na to miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego a gdy go nie ma — warunki zabudowy. Wystarczy bowiem, że w okolicy płynie niewinnie wyglądająca rzeczka by inwestycji nie dało się zrealizować. Dlatego przed zakupem trzeba prześwietlić działkę także pod kątem zagrożenia przeciwpowodziowego.
Ryzyko powodzi
Przepisy prawa wodnego mówią, że nie można budować na terenach wskazanych w tzw. mapach ryzyka powodziowego a gdy ich nie ma - w studium ochrony przeciwpowodziowej. Oba te dokumenty mają obowiązek sporządzić Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej. Na razie obowiązują głównie studia, map jest bardzo mało.
- Zakaz zabudowy terenów narażonych na ryzyko powodzi bardzo często nie jest odzwierciedlony w planie miejscowym lub decyzji o warunkach zabudowy — uważa Przemysław Kastyak, radca prawny oraz partner w Kancelarii Magnusson. Dotyczy to starszych warunków i planów.
Ostatnia deska ratunku
- ?Z jednej strony więc jest plan lub warunki, które kwalifikują działkę jako budowlaną a z drugiej studium powodziowe, które skutecznie zakazuje zabudowy - mówi Kastyak.
W takim wypadku ostatnią deską ratunku są dyrektorzy Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej. Mogą oni w drodze wyjątku zwolnić od zakazu zabudowy na terenie zagrożonym powodzią, ale tylko jeśli „nie utrudni to zarządzania ryzykiem powodziowym". Warunek ten jest na tyle ogólny, że wyniku sprawy nie sposób przewidzieć, a RZGW deklaruje jedynie, że każda sprawa jest analizowana indywidualnie.