Trudna sprawa jest „na tapecie”. To sprawa granic terenu objętego obowiązkiem planistycznym z prawa lotniczego. Trudna, bo materia ustawy nie należy do najłatwiejszych, bo ustawodawca nie grzeszył precyzją słowa, bo krzyżują się w niej ważne i z pozoru sprzeczne interesy - bezpieczeństwo operacji lotniczych przeciwstawiane jest prawu zabudowy terenów wokół lotnisk.
Każde lotnisko użytku publicznego powinno mieć swój plan rozwoju. Prawo lotnicze nazywa go „planem generalnym”, określając konieczne elementy: obszar objęty planem, koncepcję rozwoju przestrzennego oraz kwestie stricte lotnicze związane z rozwojem lotniska. W art. 55 ust. 9 pr.lot. przesądzono, że „dla terenów objętych planem generalnym sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego - zgodnego z zatwierdzonym planem generalnym - jest obowiązkowe…”. I wszystko byłoby proste, gdyby nie fakt, że nie wiadomo o jakie konkretnie tereny chodzi. A ustawa i plany generalne rozróżniają funkcjonalnie tereny lotniska, części lotniczej lotniska, stref wokół lotniska mających znaczenie dla jego funkcjonowania i rozwoju oraz tereny pod powierzchniami ograniczającymi zabudowę i obiekty naturalne.