Minister kultury i dziedzictwa chce usunąć zapis z rozporządzenia dotyczącego zgód na prowadzenie prac konserwatorskich blokujący odnawianie zabytków. Konserwatorzy zabytków protestują. Ich zdaniem zmiany to prosta droga do robienia z zabytków gargameli.
Na słupa
Chodzi o projekt rozporządzenie ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie prowadzenia prac konserwatorskich, prac restauratorskich, robót budowlanych. Dzięki niemu zniknie obowiązek podawania w pozwoleniu konserwatorskim danych osoby, która pokieruje pracami budowlanymi. Wystarczy, że inwestor złoży oświadczenie, że ma ona odpowiednie wykształcenie i doświadczenie zawodowe.
Obecnie rozporządzenie przewiduje dwuetapowe postępowanie wyłaniające osobę, która pokieruje robotami budowlanymi przy zabytku.
W tym celu w wielu wypadkach trzeba przeprowadzić przetarg. Nie może się on jednak odbyć, jeżeli inwestor nie uzyska pozwolenia na budowę, nie wiadomo bowiem, na czym takie roboty budowlane mają konkretnie polegać. Do wydania pozwolenia potrzebna jest zgoda konserwatorska. By ją dostać, trzeba do wniosku o jej wydanie wpisać imię i nazwisko kierownika budowy. Jak to zrobić, skoro jeszcze przetarg się nie odbył?
– Bardzo często inwestorzy posługują się „słupami" ,tzn. podają do wniosku o zgodę konserwatora osobę, która ma uprawnienia i dwuletnią praktykę, a po przetargu występują o zmianę nazwiska kierującego robotami – tłumaczy Mariola Berdysz, dyrektor fundacji Wszechnica Budowlana. – Nie zawsze ten wybieg się udaje. Wówczas zabytek niszczeje, bo nie ma jak ruszyć z robotami. Dzięki tej zmianie skończy się obchodzenie prawa – uważa Mariola Berdysz.