Komitet Noblowski w Oslo przyznał Pokojową Nagrodę za „upowszechnianie wiedzy” o globalnym ociepleniu i za stworzenie podstaw do walki ze zmianami klimatu.

Podobno Gore się tego spodziewał. We wszystkich sondażach jego kandydatura znajdowała się w samej czołówce, a zakłady bukmacherskie obstawiały jego zwycięstwo 19: 2. Jak napisał „Financial Times”, Gore odwołał swój udział w spotkaniu w San Francisco, które miało się odbyć w czwartek. Zrezygnował też z wyjazdu do Delhi, bo kolidowałby z grudniowym terminem wręczania nagród. – Jestem zaszczycony – mówił w piątek. Zapowiedział, że nagrodę przeznaczy na walkę ze zmianami klimatu.

Na wieść o jego wygranej w organizacjach ekologicznych zapanowała euforia. – Komitet Noblowski zauważył nadchodzącą katastrofę i docenił ludzi, którzy walczą, by do niej nie doszło – komentował „Rzeczpospolitej” Jacek Winiarski z Greenpeace. Ale teza o globalnym ociepleniu, którą nagłośnił Gore, ma też przeciwników. Między innymi prezydenta Czech Vaclava Klausa.

– Myślę dokładnie jak on. Globalne ocieplenie to mit. A Gore to hipokryta. Wzywa do walki z nim, a sam siedzi w domu i zużywa 20 razy więcej energii niż przeciętny Amerykanin – powiedział „Rz” prof. Ian Clark z Uniwersytetu w Ottawie.

Bardzo wielu zwolenników Gore’a chce, by wrócił do polityki. Czy Pokojowa Nagroda Nobla mu w tym pomoże? On sam twierdzi, że nie zamierza się ubiegać o urząd prezydenta. Charles Franklin, ekspert z University of Wisconsin, jest podobnego zdania. – Ale jeśli w 2008 roku wygra republikanin, być może Gore zdecyduje się wystartować w 2012 – mówił „Rz”.