Na razie zagrożenie zidentyfikowano w Hiszpanii. 62-letni turysta został ukąszony przez kleszcza niedaleko miasta Avila w regionie Kastylia i Leon, około 100 km od Madrytu. Mężczyzna zmarł pod koniec sierpnia, zdążył jednak zakazić 50-letniego pielęgniarza opiekującego się nim w szpitalu w Madrycie.
Prawdopodobnie do zakażenia drugiego człowieka doszło na skutek kontaktu z krwią turysty. Ponad 200 lekarzy i pielęgniarzy pozostaje pod obserwacją. Zakażony opiekun wraca do zdrowia.
Przyczyną zachorowań jest przenoszony przez kleszcze Hyalomma wirus gorączki krwotocznej krymsko-kongijskiej (CCHF). Choroba została opisana w 1944 roku na Krymie, a później w 1968 roku w Kongu.
Wirus CCHF występuje w Afryce, a także Pakistanie i Iraku, niektórych rejonach Rosji, a także w Albanii, Bułgarii, Czarnogórze oraz Bośni i Hercegowinie. U zakażonych ludzi występują wymioty, bóle stawów. Pojawiają się też krwawe wybroczyny na podniebieniu i utrata świadomości. Okres wylęgania choroby trwa od 4 do 12 dni. Przeciw CCHF nie ma szczepionki, a w leczeniu wykorzystuje się przeciwwirusową rybawirynę. Mimo hospitalizacji śmiertelność wynosi od 10 do nawet 50 proc.
Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) już ostrzegło turystów i pracowników rolnych, aby uważali na miejscowe kleszcze. Nawet zmiażdżenie ich palcami może doprowadzić do zakażenia groźnym wirusem. Według ECDC wirus trafił do Hiszpanii prawdopodobnie za pośrednictwem migrujących z Afryki ptaków.