Takie transplantacje jak w Trzebnicy, gdzie lekarze przyszyli rękę Mirosławowi Borodziukowi powyżej łokcia, w Europie przeprowadzono już w Walencji i Monachium. Ale fakt, że pacjent stracił ją, gdy miał półtora roku, jest wyjątkowy. – Operacja nie była bardziej skomplikowana od poprzednich – tak o zabiegu mówi dr Adam Chełmoński z zespołu, który w szpitalu w Trzebnicy dokonał trzeciej udanej transplantacji kończyny.
Kluczowa jest jednak rehabilitacja Borodziuka. W dwóch poprzednich wypadkach wyniki są dobre: Leszek Opoka, pracujący dziś jako magazynier w hipermarkecie budowlanym, dwa lata po przeszczepie ma rękę prawie w pełni funkcjonującą. Przypadek Damiana Szwedy jest jednym z najlepszych na świecie. Rok temu przyszyto mu kobiecą dłoń, dziś posługuje się nią w takim stopniu jak człowiek, który nigdy jej nie stracił.
W wypadku Borodziuka sprawa jest skomplikowana, gdyż nie chodzi o „przypomnienie” mózgowi o tym, że ma zarządzać dłonią (Opoka nie posługiwał się nią 13 lat, Szwedo – sześć), lecz wykształcenie w korze mózgowej odpowiednich funkcji.
– Sukces będzie przepustką do transplantacji kończyn osobom, które nie mają ich od urodzenia – podkreśla dr Chełmoński. Byłby to drugi przełom będący zasługą trzebnickiego ośrodka. W wyniku przeszczepu u Damiana Szwedy lekarze poznali zaskakujące reakcje. Oprócz fizycznego upodabniania się transplantowanej kobiecej dłoni do ręki biorcy, co lekarze tłumaczyli reakcjami hormonalnymi, doszło również do całkowitej wymiany genów z żeńskich na męskie.
[ramka][b]Rz: Pierwsza w Polsce i trzecia na świecie taka operacja powiodła się. Wychodzi pan ze szpitala z ręką, którą stracił pan jako półtoraroczne dziecko. Kiedy uwierzył pan, że może ją odzyskać?[/b]