Amelia Earhart była pierwszą kobietą, która samotnie przeleciała Atlantyk. Stało się to w roku 1932. Pięć lat później podjęła próbę okrążenia globu wzdłuż równika. Próbę nieudaną. W lipcu słuch o niej zaginął. Mimo że od tamtego wydarzenia minęło 73 lata, przeprowadzono kilka ekspedycji, to wciąż nie wiadomo, co spotkało Amelię Earhart. Półtora roku po zaginięciu uznano ją za zmarłą.
Rozwiązanie tej zagadki mogą przynieść badania naukowców z International Group for Historic Aircraft Recovery (Tighar). Wzięli oni pod lupę szczątki odnalezione na Nikumaroro, niezamieszkałym atolu położonym na Pacyfiku. Chodzi o paliczek, kość palca i dwie inne kości, w tym fragment kręgu szyjnego. Są one obecnie poddawane testom DNA, które mają potwierdzić, czy należały do pilotki lub jej nawigatora, Freda Noonana. Pozytywny wynik sugerowałby, że 41 — letnia Amelia i jej towarzysz zostali rozbitkami na bezludnej wyspie. Niestety, według tej teorii, skończyli swój żywot zjedzeni przez kraby.
Inna z teorii zakłada, że samolot Amerykanki runął do Pacyfiku po tym, jak w baku skończyło się paliwo. Ale mówiono także o tym, że Earhart mogła trafić w ręce Japończyków, którzy wykorzystali ją do celów szpiegowskich. Lub że po cichu wróciła do USA, by pod przybraną tożsamością wieść dalej spokojne życie.
Zdaniem Rica Gillespie, dyrektora wykonawczego grupy Tighar, powiązanie ze sobą wszystkich znanych faktów prowadzi do wniosku, że Amelia zmarła na Nikumaroro.
Jednym z dowodów w sprawie są odnalezione na wyspie przedmioty, tj. fragment lusterka z damskiej puderniczki, kawałek suwaka pochodzącego z fabryki w Pensylwanii, podróżny pojemnik na napoje z New Jersey czy scyzoryk – wszystkie zostały wyprodukowane w latach 30. XX wieku i znajdowały się na wyposażeniu samolotu Amelii.