Ich plan zakładał wyruszenie z amerykańskiej Alaski i dotarcie na największą norweską wyspę Spitsbergen w archipelagu Svalbard. Zamierzali przejść przez geograficzny Biegun Północny. Trasa liczy około 3250 kilometrów. Planowany czas podróży, w zależności od warunków pogodowych, od dwóch do trzech miesięcy. Uczestnicy wyprawy mierzą co 100 km temperaturę, wilgotność powietrza, a gdy to możliwe - zasolenie wody.

Sebastien Roubinet i Rodolphe Andre wyruszyli z Prudhoe Bay na Alasce, w dystrykcie North Slope (w pobliżu znajdują się pola naftowe). Ich środkiem lokomocji jest specjalnie zbudowany do tej wyprawy katamaran „Ti Babouche". W każdym z dwóch kadłubów znajduje się miejsce do spania dla jednej osoby. Jednostka długości 5 m i szerokości 2,4 m wyposażona jest w jeden maszt i dwa żagle. Pod kadłubami umocowane są płozy, ale między płozami i kadłubami jest miejsce na pneumatyczne pływaki, nadmuchiwane w razie potrzeby, gdy nie można ślizgać się po śniegu i lodzie ale trzeba płynąć. Testy jednostki odbywały się w Kanadzie, na zamarzniętej rzecze Św. Wawrzyńca koło Montrealu.

Pierwszych 500 km trasy Roubinet i Andre przebyli bez problemów. Gdy nie było wiatru, ciągnęli swój katamaran po lodzie lub wiosłowali. Niestety, po 20 dniach awarii uległy akumulatory: — Postanowiliśmy zawrócić do Prudhoe Bay dopóki jeszcze możemy to zrobić własnymi siłami. Bez akumulatorów, a więc bez środków łączności, kontynuowanie ekspedycji byłoby bardzo niebezpieczne. W Arktyce, im dalej na północ, tym bardziej wiatry i prądy utrudniałyby nam zawrócenie. Szkoda, że tak się stało, ale do tej pory katamaran spisywał się bez zarzutu. Nie rezygnujemy jednak całkiem, spróbujemy przebyć tę trasą później — poinformowali w ostatnim komunikacie, jaki udało im się nadać.

Sebastien Roubinet, który zorganizował wyprawę, to bardzo doświadczony polarnik. Między innymi, jest pierwszym człowiekiem, który pokonał tzw. przejście północno-zachodnie między Pacyfikiem i Atlantykiem, wyłącznie na żaglach: W maju 2007 roku wyruszył z Anchorage na Alasce, a we wrześniu dotarł do Grenlandii. Płynął wówczas także katamaranem „Babouche" („Kapeć") zbudowanym specjalnie do tego celu.