Jaka jest obecnie twoja generalna ocena ciągle zmieniającego się globalnego rynku koncertowego?
Na rynku koncertowym niezwykle fascynujące jest to, że jest on nieustannie zmienny i pełen nowych tendencji. Jednak jeśli spojrzeć na sytuację ogólną, to nigdy w historii nie było tak dużego, rozbudowanego i masowego przemysłu koncertowego jak dziś. Rok 2025, również w Polsce, z pewnością będzie kolejnym rekordowym okresem, ponieważ udział w koncertach jest bardzo wysoki i stale rośnie. Cieszymy się, że uczestnictwo w wydarzeniach muzycznych stało się naturalnym elementem życia wielu różnych grup wiekowych – to naprawdę piękne zjawisko. Jednak warto również mówić o pewnych problemach. Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które może mieć negatywne konsekwencje – a może już je wywołuje. Można je nazwać syndromem odwróconej piramidy w kontekście przychodów. Największe imprezy są niezwykle kosztowne, a istnieje społecznie rozumiana potrzeba uczestnictwa w tych największych wydarzeniach i spektakularnych tournée.
Zgodnie z zasadą, że 1 proc. populacji skupił 99 proc. wszystkich bogactw?
Już chyba mniej niż 1 proc… Ale chodzi też o coś więcej u fanów – o kwestię sposobu odbierania różnych bodźców. Mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem, które jest od początku wychowane w świecie social mediów. Mówię o Gen Z. Tak samo jest z koncertami. Jeżeli ktoś partycypuje w tych największych wydarzeniach, na które oczywiście jest największa presja społeczna – moja obawa jest taka, że ludziom nie będzie starczało środków, żeby pójść na koncert klubowy. A siłą muzyki jest permanentny rozwój, polegający na tym, że powinno być miejsce zarówno na nowe zjawiska muzyczne, które w naturalny sposób będą się rozwijały i uzupełniały, jak i na to, co już uznane. Wysysanie pieniędzy przez największe globalne gwiazdy może temu przeszkodzić, a ja jestem wciąż romantykiem i kłócę się z różnymi kolegami ze świata, podkreślając, że rynek koncertowy nigdy nie był zwykłym rynkiem. To jest jednak rynek kultury, a kwestia dostępu do niego oraz jego różnorodności jest niezwykle ważna dla zachowania równowagi rozwoju artystów – powiązanego ze sprawą uczestnictwa w koncertach fanów.
jestem wciąż romantykiem i kłócę się z różnymi kolegami ze świata, podkreślając, że rynek koncertowy nigdy nie był zwykłym rynkiem. To jest jednak rynek kultury, a kwestia dostępu do niego oraz jego różnorodności jest niezwykle ważna dla zachowania równowagi rozwoju artystów – powiązanego ze sprawą uczestnictwa w koncertach fanów.
Wiadomo, że są artyści, którzy mogą podyktować każdą cenę biletów i znajdą się fani, którzy zapłacą każde pieniądze. Przecież gdyby bilety na Taylor Swift kosztowały dwa albo trzy razy więcej niż ostatnio, też by się sprzedały. Takie są fakty. I tutaj była prowadzona świadoma polityka. Jednak uważam, że ceny biletów powinny być w miarę stabilne, żeby na rynku wszyscy się pomieścili. Jednocześnie nie jestem jedynym romantykiem. Znam największych topowych artystów na świecie, którzy w trakcie przygotowania cen biletów mówią, że ich ceny powinny być adekwatne do kosztów, jednak przynajmniej w pewnych obszarach dostępne dla wszystkich, żeby koncert nie był tylko dla bogaczy. Czy powinniśmy o tym myśleć? Ja myślę. Wspaniale, że jest sukces, ale sukcesem też trzeba zarządzać.
Jak wytłumaczyć sytuację, że koncerty cieszą się coraz większą popularnością w sytuacji, gdy wszystko rzekomo przenosi się do social mediów, świat staje się wirtualny, wszystko możemy rzekomo obejrzeć w necie. A jednak – kontakt rzeczywisty z artystą na koncercie jest czymś coraz bardziej atrakcyjnym. Bilety znikają błyskawicznie.
Sądzę, że koncerty to bastion relacji międzyludzkich, ludzie spotykają się w jednym miejscu, przeżywają wspólne emocje z ulubionymi artystami. Szczególnie służą temu festiwale, które trwają cały dzień albo kilka. Tak więc z jednej strony jesteśmy coraz bardziej zdigitalizowani we wszystkich obszarach, ale z drugiej koncertowe DVD są właściwie kolekcjonerskim dodatkiem do muzyki na żywo, koncerty grane online mają znaczenie również dodatkowe, zaś najważniejsze są te w bezpośrednim kontakcie, bo ludzie chcą się spotkać, chcą się poznać, chcą być ze sobą i chcą przeżywać wspólne muzyczne i pozamuzyczne emocje. Również młoda publiczność wychowana w cyfrowym świecie nie ma zamiaru zastąpić realnych przeżyć żadną digitalową formą, bo tego nie da się zrobić.