Arctic Monkeys zaparkują na szczycie list przebojów

„Car” Arctic Monkeys to dla wielu najważniejsza premiera tego roku.

Publikacja: 20.10.2022 13:36

Arctic Monkeys zaparkują na szczycie list przebojów

Foto: materiały prasowe

„Gdy starałem się w moim domu w Los Angeles wymyślić nowe rockowe gitarowe riffy nie szło mi wcale, wtedy założyłem moje motocyklowe kowbojki, ale to też nie pomogło” – ironizował Alex Turner, lider Arctic Monkeys w magazynie „Mojo”. I jeśli nawet to nie prawda, ponieważ zmyślenia, złudzenia, iluzje i falsyfikaty to ulubione tematy muzyka - stworzył kolejną udaną metaforę w opowieści o sobie i kolegach, z którymi wdarł się na listy przebojów ostrym i dynamicznym gitarowym graniem. Już jednak tytułem debiutu z 2006 r. przestrzegali, że „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not”.



Wtedy uważano, że mogą zastąpić mistrzów gitarowego chaosu, czyli The Libertines, ale ostatecznie Alex Turner bardziej przypomina Stinga, który też zaczynał od prostego dynamicznego grania, jednak w rękawie krył asa bardziej subtelnych fascynacji, zaś na końcu okazał się Jokerem syntezy rocka, popu i jazzu. 
Turner sam komponuje i pisze, nie postawił jednak na solową karierę i razem z zespołem dokonuje zaskakujących zmian kursu: najpierw na płycie „AM” (2013) i najistotniejszego z perspektywy nowej płyty na concept albumie „Tranquility Base Hotel & Casino” (2018).


Stylizowanie się na hotelowy zespół i opisywanie iluzji luksusowego życia było ciekawe, jednak piosenki irytowały manierycznością. Turner chciał kpić z salonów, a robił wrażenie pretensjonalnego snoba. Poczuł wiatr w plecy, ale dopiero na „Car” zgrał go z własnym kompasem i trafił we właściwy ton, śpiewając o samolotowych wypadach na francuską riwierę, do marmurowych pałaców i kąpieli w szampanie.



Z jednej strony to estetyzująca, niespieszna muzyka dekadenckiego thrillera o „biznesie, który nazywają show”, wyposażona w majestatyczne orkiestracje z pomocą Jamesa Forda i Bridget Samuels, współtwórców horroru „Midsommar. W biały dzień”. Z drugiej zaś przenosi w przyszłość muzyczne fantazje z lat 70-tych, rozpięte pomiędzy wykoncypowaną sztucznością Dawida Bowie, przewrotnym kiczem Roxy Music i Bryana Ferry a soulowymi mistrzami i Burtem Bucharachiem.


Kiedy Turner śpiewa „There’d Better Be a Mirrorball” czujemy się jakby odsłaniał kurtynę nowej wersji „Wielkiego Gatsby”. Przed wejściem na opalizującą brokatem scenę daje wybrzmieć po kilkakroć akcentowanym frazom orkiestry, by opanowanym, choć zdradzającym wielkie emocje głosem, snuć opowieść o rozstaniu kochanków, gdy ciężko jest na sercu, próby bycia cynikiem nie wychodzą, ale bycie romantycznym głupcem kosztuje wiele, bo „Wczoraj wciąż przecieka przez dach”.


Mottem albumu mogłaby być fraza „Zrób wszystko, żeby słońce nie przyłapało cię na płaczu”, gdyby nie typowa niejednoznaczna deklaracja Turnera „I Ain’t Quite Where I Think I Am” utrzymana w duchu niekończącego się spektaklu i suspensów. Wokalne zawijasy Turnera na granicy melorecytacji - aż do przesady pedantycznie artykułowane, chwilami nużą, ale dzięki takiej balladzie jak „Big Ideas”, gdzie grupa przypomina sobie, że kiedyś grała na elektrycznych gitarach, czy akustyczno-bondowskiemu „Mr Schwartz” - ostatecznie udaje się tytułowy samochód doprowadzić zwycięsko do mety.



Wizualnym ekwiwalentem tego soundtracku ze snów i życia Turnera jest okładka z toyotą sedan w stylu vintage, pokazana na tle modernistycznego biurowca, na tarasie parkingu – górującego ponad wszystkim, ponieważ Arctic Monkeys są jedynym zespołem swojego pokolenia, który nie rozpadł się, idzie w górę, a na światowych listach przebojów zaparkuje w dniu premiery na samym szczycie. Koncertowe plany nie pozostawiają złudzeń: grupa będzie grać tylko na największych stadionach.

„Gdy starałem się w moim domu w Los Angeles wymyślić nowe rockowe gitarowe riffy nie szło mi wcale, wtedy założyłem moje motocyklowe kowbojki, ale to też nie pomogło” – ironizował Alex Turner, lider Arctic Monkeys w magazynie „Mojo”. I jeśli nawet to nie prawda, ponieważ zmyślenia, złudzenia, iluzje i falsyfikaty to ulubione tematy muzyka - stworzył kolejną udaną metaforę w opowieści o sobie i kolegach, z którymi wdarł się na listy przebojów ostrym i dynamicznym gitarowym graniem. Już jednak tytułem debiutu z 2006 r. przestrzegali, że „Whatever People Say I Am, That's What I'm Not”.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Muzyka popularna
Setki teorii przed premierą płyty Beyoncé, nowej królowej rodeo
Muzyka popularna
Madonna zaprasza na darmowy show na plaży Copacabana w Rio de Janeiro
fonografia
Vito Bambino obraził się na branżę i używa Fryderyków w toalecie
Muzyka popularna
Fryderyki: Lech Janerka z pięcioma statuetkami
Muzyka popularna
Fryderyk Festiwal 2024. Vito Bambino z rekordem nominacji do Fryderyków