Niemcy: oby nie było powtórki z Rosji

Piłkarze Hansiego Flicka w Katarze nie odnieśli jeszcze zwycięstwa. Głośniej niż o ich grze jest o protestach i bojkotach, a niemieccy kibice nie oglądają meczów nawet w telewizji.

Publikacja: 29.11.2022 03:00

Niclas Fuellkrug (w środku) uratował Niemców przed porażką z Hiszpanią

Niclas Fuellkrug (w środku) uratował Niemców przed porażką z Hiszpanią

Foto: PAP/EPA

Przyjechali do Kataru zwalczyć traumę sprzed czterech lat, a mogą popaść w jeszcze większą depresję.

Wydawało się, że gorzej niż na mundialu w Rosji, gdzie pierwszy raz nie wyszli z grupy, być nie może. Nadzieję miała wlać roszada na trenerskim stanowisku. Utytułowanego, ale wypalonego Joachima Loewa zastąpił Hansi Flick – ojciec ostatnich sukcesów Bayernu Monachium. Zmienił się selekcjoner, ale problemy nie zniknęły.

Niemcy mogli pakować walizki już po dwóch meczach, gdyby pomocnej dłoni nie wyciągnęła Kostaryka, która pokonała niespodziewanie Japonię. W tej sytuacji nawet przegrana z Hiszpanią nie eliminowała drużyny Flicka. Skończyło się remisem 1:1.

Przed porażką uratował Niemców nie żaden z wielu gwiazdorów Bayernu (w wyjściowym składzie było ich sześciu), lecz Niclas Fuellkrug – 29-letni napastnik Werderu Brema, który jeszcze pół roku temu występował w 2. Bundeslidze. W reprezentacji zadebiutował kilka dni przed mundialem, ma już trzy mecze i dwa gole, choć przebywał na boisku w sumie 76 minut.

– Pomimo wieku wnosi do zespołu świeżość i optymizm. To świetny facet i piłkarz – chwalił kolegę kapitan Manuel Neuer.

Czytaj więcej

Piłkarska kultura wysoka. Remis Hiszpanów z Niemcami

To pozytywne nastawienie i wiara będą potrzebne w czwartek, gdy Niemców czeka kolejny odcinek walki o przedłużenie pobytu w Katarze. Muszą wygrać z Kostaryką i trzymać kciuki za Hiszpanów, by pokonali Japończyków. Jeśli w tym drugim meczu padnie remis, liczyć się będą bramki. Na razie lepszy bilans (2-2) ma Japonia (Niemcy 2-3), która wygrała także bezpośrednie spotkanie.

Po niedzielnym meczu z Hiszpanią Antonio Ruediger poprosił kolegę z Realu Madryt Daniego Carvajala o to, by jego rodacy podeszli do zadania poważnie i w spotkaniu z Japonią się nie oszczędzali. Carvajal przekonuje, że mobilizować ich nie trzeba, bo zwycięstwem chcą przypieczętować pierwsze miejsce w grupie i w teorii mieć łatwiejszą drogę w fazie pucharowej.

Rzadko się zdarza, by Niemcy musieli uciekać się do takich próśb, ale te mistrzostwa od początku są dla nich nietypowe. Gra w piłkę to tylko część misji, z jaką przybyli do Kataru, za co zebrali sporo pochwał.

Od dawna krytykują organizację mundialu w tym kraju, protestowali już w trakcie eliminacji, domagając się poszanowania praw człowieka przez gospodarzy turnieju. Na mistrzostwa polecieli samolotem z napisem „Różnorodność wygrywa”. Zakładając tęczowe opaski, chcieli razem z innymi reprezentacjami zwrócić uwagę na problem dyskryminacji mniejszości seksualnych. Gdy Światowa Federacja (FIFA) ich zakazała, grożąc kartkami, przed meczem z Japonią stanęli do zdjęcia, zasłaniając usta.

Przed spotkaniem z Hiszpanią żaden z piłkarzy nie pojawił się na obowiązkowej konferencji, ryzykując karę finansową (FIFA już wszczęła dochodzenie). Oficjalnie – ze względu na odległość między bazą treningową i centrum prasowym. Niemcy jako jedyna reprezentacja wybrali ośrodek położony z dala od Dauhy (ponad 100 km).

– Trasa w obie strony wynosi łącznie trzy godziny. Nie chcieliśmy przed tak ważnym meczem męczyć zawodników. Powiedziałem, że pojadę sam, bo wszyscy piłkarze są dla mnie ważni i powinni trenować w spokoju – tłumaczył Flick, choć tę nieobecność odebrano jako kolejny element cichego bojkotu.

Trudno się dziwić, że Niemcy są w Katarze jedną z drużyn najmniej lubianych przez gospodarzy, miejscowi kibice oskarżają ich o hipokryzję. Na mecz z Hiszpanią zabrali plakaty i portrety Mesuta Oezila, który po porażce na mundialu w Rosji postawił się w roli ofiary rasizmu i dyskryminacji. Twierdził, że obarczono go winą za porażkę ze względu na tureckie korzenie. Trafił kulą w płot, bo przez lata o Niemcach mówiono, że to kadra multi-kulti, nadal gra w niej wielu potomków imigrantów, dziś głównie z Afryki.

Ten mundial jest wyrzutem sumienia nie tylko dla niemieckich piłkarzy. Właściciele barów i restauracji zrezygnowali z publicznych transmisji, a wyniki oglądalności pokazują, że kibice raczej nie rzucali słów na wiatr, zapowiadając telewizyjny bojkot.

Spotkanie z Japonią obejrzało niespełna 10 mln widzów – prawie trzy razy mniej niż inaugurację Niemców na poprzednich mistrzostwach. To wynik fatalny, nawet biorąc pod uwagę fakt, że ich pierwszy mecz w Katarze odbywał się w środku tygodnia o 14.00.

Słupki oglądalności pójdą pewnie w górę, gdy reprezentacja Flicka zacznie wygrywać, ale na razie Niemcy szukają w telewizji innej rozrywki.

Przyjechali do Kataru zwalczyć traumę sprzed czterech lat, a mogą popaść w jeszcze większą depresję.

Wydawało się, że gorzej niż na mundialu w Rosji, gdzie pierwszy raz nie wyszli z grupy, być nie może. Nadzieję miała wlać roszada na trenerskim stanowisku. Utytułowanego, ale wypalonego Joachima Loewa zastąpił Hansi Flick – ojciec ostatnich sukcesów Bayernu Monachium. Zmienił się selekcjoner, ale problemy nie zniknęły.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy