Użyteczność najważniejsza

- Dziś zdecydowana większość wiedzy znajduje się w książkach, nie w postaci cyfrowej. Chcemy więc, aby szukający informacji w Internecie mogli znajdować nie tylko strony internetowe - mówi Philippe Colombet, szef projektu Google Book Search

Publikacja: 09.11.2009 00:59

Philippe Colombet, szef projektu Google Book Search

Philippe Colombet, szef projektu Google Book Search

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

[b]"Rz":[/b] Dodanie książek do wyszukiwarki da nową jakość wyszukiwarce, waszemu najważniejszemu produktowi. Jak projekt Book Search wpłynie na Google?

[b]Philippe Colombet:[/b] Nie zaczynaliśmy tego projektu z kalkulatorem w ręku. To właśnie odróżnia Google od innych firm. Istotą Google jest kombinacja nie tylko poszczególnych produktów, których mamy wiele, ale raczej poszczególnych indeksów, które pozwalają użytkownikom wyszukiwać informacje nie tylko w stronach internetowych, ale także wśród materiałów wideo, newsów, muzyki czy książek. To spaja Google. Naszą misją jest uporządkowanie informacji i ułatwianie dostępu do nich. Dlatego nie chcemy ignorować takich źródeł jak książki. Dzięki temu, że nasz model biznesowy jest niebywale skuteczny, zyskujemy środki, by wypełniać nasza misję. W tym także inwestujemy w przenoszenie zasobów książkowych online.

[b]Jak wiele książek zawiera już Book Search?[/b]

Katalogujemy ok. 10 milionów. Spośród ok. 30 tys. wydawców, którzy z nami współpracują, 9 tys. pochodzi z Europy. Korzystają oni z Book Search jako platformy marketingowej, popularyzując swoje książki. Podpisaliśmy także siedem znaczących umów z europejskimi bibliotekami. W Monachium skanujemy ponad milion książek z domeny publicznej, a w Lyonie ok. pół miliona. W Oksfordzie kilkaset tysięcy, podobnie w Belgii czy Szwajcarii. Te książki stanowią dziedzictwo publiczne, należą do nas wszystkich i nie są objęte prawami autorskimi. Dzięki digitalizacji budujemy też w sieci równowagę między zawartością amerykańską a europejską. Ma to ogromne znaczenie dla użytkowników, bo trzeba pamiętać, że większość wyszukiwań w Google pochodzi spoza Ameryki Północnej.

[b] Kto będzie używał Google Book Search?[/b]

Book Search jest już dość popularny wśród internautów, także w Polsce, choć trzeba przyznać, że polskich książek w serwisie nie jest na razie bardzo dużo. Mam wrażenie, że Book Search rozwija się jak Internet, który początkowo był używany głównie przez naukowców, studentów. Sądzę, że to produkt konsumencki, używany w edukacji, ale i wielu innych dziedzinach. Chodzi o to, by internauci szukający pewnej informacji, mieli możliwość znalezienia zawierającej ją książki, nawet jeśli o niej nie wiedzieli i nie zamierzali do niej zaglądać. To ważne, bo wiele osób uważa, że jeśli czegoś nie ma online, to nie istnieje to w ogóle.

[b] Czy różnice w prawie poszczególnych krajów nie uniemożliwią realizacji projektu?[/b]

Rozwiązaniem jest nasz program partnerski, budowany w oparciu o lokalny system ochrony praw autorskich. Inaczej mówiąc, to wydawca decyduje, jakie książki są dostępne on-line przez Google i na jakiej zasadzie, czyli jaka część jest widoczna w podglądzie.

[b] Program partnerski to tylko jedna część projektu Google Book Search. Składa się na niego program partnerski i program biblioteczny[/b]

Tak, w całości widoczne są jedynie książki pochodzące z programu bibliotecznego, czyli pozycje dziedzictwa powszechnego, nie objęte prawami autorskimi. Wrócę jednak jeszcze do programu partnerskiego – co ważne, książki małych wydawców mają taką samą szansę bycia odnalezionymi przez czytelników, jak te wydane przez wielkie oficyny. Bowiem dla nas najbardziej liczy się dostarczenie użytkownikowi informacji o adekwatnej książce, odpowiadającej temu, czego szuka, niezależnie czy znajduje się to w niszowej czy ogólnodostępnej książce. Internet i nasz projekt, jest po prostu kolejnym kanałem docierania do potencjalnych czytelników, osób, które być może zechcą kupić tę książkę.

[b]Na jakiej zasadzie widoczne są książki?[/b]

W całości widoczne są wydawnictwa np. z XVIII czy XIX wieku, które nie są już objęte prawem autorskim. Natomiast ograniczony podgląd przeznaczony jest dla programu partnerskiego. W tej opcji udostępnione on-line jest minimum 20 proc. książki. Takich tytułów w Google Book Search są ok. 2 mln. Wydawca sam decyduje, jaką część książki chce udostępnić, niektórzy pokazują nawet 100 proc. Obok wyświetlanego fragmentu są linki do strony wydawcy i do sklepów, w których można kupić książkę. Krótki opis to z kolei wycinek, dosłownie kilka linijek tekstu, z różnych książek skanowanych w bibliotekach w USA. Jeśli użytkownik szuka informacji w Google Book Search i znajduje się ona w książce objętej prawem autorskim, ujrzy tylko kilka linijek tekstu, krótki cytat, gdzie znajdują się słowa, których szukał. Żeby móc pokazać użytkownikowi choćby krótki fragment, musimy jednak zeskanować całą książkę i, choć nie jest ona widoczna online, wzbudziło to kontrowersje.

Wspólnie ze stowarzyszeniami autorów i wydawców w Stanach Zjednoczonych wypracowaliśmy więc propozycję tzw. ugody, która ma rozwiązać tego typu kwestie, do tej pory nie uregulowane I jeszcze bardziej ułatwić dostęp do książek

Ludzie sądzą, że my skanujemy wszystkie książki i po prostu umieszczamy je w całości w sieci. Jak widać, to nieporozumienie. Nasze działanie może przynieść korzyści nie tylko użytkownikom, ale i wydawcom. Dzięki Book Search czytelnik już teraz łatwiej odnajdzie książkę i być może ją kupi. To oczywiście dotyczy książek, które są w sprzedaży. Szacujemy jednak, że ok. 70 – 80 proc. zbiorów bibliotecznych na świecie to książki, których nie można już nigdzie kupić, których nakład się wyczerpał, pozostają więc zamknięte w bibliotekach. Korzystanie z nich jest utrudnione, a my chcemy to zmienić. Dodatkowo, te książki nie generują już żadnego przychodu dla nikogo, a przecież właściciele praw autorskich mogliby dalej na nich zarabiać, udostępniając je w Internecie.

[b]Co się stanie jeśli sąd odrzuci waszą ugodę z wydawcami?[/b]

W tym tygodniu Google i stowarzyszenia autorów i wydawców wprowadzają kilka zmian do proponowanej ugody. Sąd nie podejmie natomiast od razu decyzji, trzeba na to jeszcze poczekać. Niemniej Book Search rozwija się niezależnie od ugody, czyli w ramach programów partnerskiego i bibliotecznego. Ugoda dotyczy tylko jego części. Bardzo ważnej części, bo mającej przywrócić czytelnikom trudno dostępne książki.

[b]Ile Google zainwestowało w projekt Google Book Search?[/b]

Na pewno dużo zainwestowaliśmy w przygotowanie technologiczne, choćby do bezpiecznego skanowania dzieł w bibliotekach. Oczywiście nie mogę podać szczegółów. Zaczęliśmy ten projekt nie dla pieniędzy, ale dlatego, że jest bliski głównym założeniom firmy, a Google mógł sobie pozwolić na inwestycję w tak ambitny projekt. Program partnerski, który jest właściwie platformą marketingową dla wydawców, jest dla nich bezpłatny. Dodatkowo mogą oni też zdecydować o wyświetlaniu linków sponsorowanych przy swoich książkach. W takim przypadku wydawcy otrzymują większość zysków z tych reklam., choć to tylko dodatek do głównego celu programu, czyli promocji i zwiększania sprzedaży książek.

[b] Czy reklamy księgarni, w których można dany tytuł kupić, te zamieszczane przy książkach, są płatne?[/b]

Nie, to są praktyczne dla użytkowników linki. Jeśli księgarnia ma rozbudowany wirtualny katalog, chętnie dodajemy link do jej stron, to nie jest płatne. Chodzi o linki do tych księgarni, które faktycznie oferują dany tytuł, chcemy przecież, żeby użytkownik kliknął i mógł łatwo znaleźć i kupić książkę. Naszym celem jest pokazywanie tylko tych stron, które prowadzą do poszukiwanych treści, są dla internautów użyteczne.

[b]Może wasz problem z tym projektem wynika m.in. z tego, że nie objaśniacie go wydawcom zbyt dokładnie.[/b]

Być może. Na samym początku Internetu i wyszukiwarek webmasterzy wcale nie byli zadowoleni z tego, że wyszukiwarki indeksowały ich strony. Dziś bardzo ważne jest dla strony internetowej, żeby być przyjaznym dla wyszukiwarek, by plasować się wysoko w wynikach. Dla branży książkowej wciąż jest to jednak coś nowego. Tu era cyfrowa dopiero się zaczyna. Kwestia tego, co stanie się za kilka lat w tej branży, jest dziś zagadką dla samych wydawców. Za jakiś czas, kiedy kwestie praw autorskich będą odpowiednio rozwiązane i uporządkowane, tego typu działalność będzie pewnie prowadzić wiele firm. Nasz projekt jest długoterminowy i jesteśmy przekonani, że przełamując obawy, otworzy dla książek nowe możliwości w internecie, niezależnie od tego, czy tego typu projekty będzie realizował Google czy inne firmy. Sceptycy wytykają w USA, że w ten sposób Google stanie się monopolistą, ale prawda jest taka, że każdy może w taki projekt zainwestować i to robić. Obecność książek w Book Search w żaden sposób nie ogranicza wydawców czy właścicieli praw autorskich, mogą w dowolny sposób digitalizować, wydawać czy promować swoje dzieła, z dowolnymi partnerami, niezależnie od Google. My zresztą też traktujemy Book Search jako platformę, którą wykorzystywać mogą inni, np. wydawcy czy księgarnie internetowe mogą zamieszczac na swoich stronach zeskanowane przez nas książki. Zeskanowane zbiory książek z dziedzictwa powszechnego przekazujemy też innym, np. francuskiej bibliotece narodowej tworzącej kolekcję on-line czy platformie Sony Reader.

[b]Co stanie się, jeśli któryś wydawca postanowi wznowić książkę wycofaną z obiegu?[/b]

Chodzi o to, że amerykańska ugoda zakłada możliwość digitalizacji książek nie będących już w obiegu handlowym. W przypadku, kiedy nakład będzie wznowiony, wydawca może oczywiście zgłosić się do nas, może się zgłosić do innej części projektu – do programu partnerskiego dla książek będących w sprzedaży, ale też może się zupełnie z niego wycofać.

[b]Co teraz dzieje się z projektem? Nadal można korzystać z tej najbardziej kontrowersyjnej wersji z fragmentami książek?[/b]

Tak, tu opieramy się na zasadzie [i]fair use[/i]. Jeśli sąd przychyli się do propozycji ugody, w USA wersja Book Search z małymi wycinkami książek przekształci się. Książki, które nie są już dostępne w druku i zostały zeskanowane w amerykańskich bibliotekach, w Ameryce będzie wtedy można oglądać w 20 proc. ich zawartości, a dostęp do całych będzie można kupić on–line, chyba że wydawca zastrzeże, że nie chce, by jego książka była dostępna na rynku amerykańskim. Jeśli książka jest w normalnym komercyjnym obiegu, zostanie wycofana z tej odsłony projektu. W Europie sprawa jest bardziej skomplikowana – pozostaje dostęp do fragmentów publikacji, bo prawo w Europie jest bardzo różnorodne. Dlatego musimy myśleć o przyszłości i o tym, by wspólnie z wydawcami i instytucjami opracować rozwiązanie, które umożliwi pokazywanie czegoś więcej niż samych fragmentów. UE i komisarz Vivian Reding, ogłosili, że trzeba to jakoś uregulować z myślą o przyszłości książek, co nas bardzo cieszy. Cyfryzacja jest tu ważna, bo trzeba znaleźć rozwiązanie problemu książek będących dziś poza obiegiem i sposób na to, by przenieść je do sieci. Sam jestem autorem i nie możemy zeskanować mojej książki, mimo że dawno jest poza obiegiem, bo została wydana w Europie i prawa pozostają u wydawcy. Nawet jeśli nie każdy popiera to, co robimy, ten projekt zwiększył świadomość problemu digitalizacji książek.

[b]Kto zarobi na książkach, które docelowo mogłyby być sprzedawane przez sieć?[/b]

W przypadku sprzedaży on-line, większość zysków trafi do właścicieli praw autorskich. Między innymi dlatego powstaje niezależny rejestr praw autorskich, który jest częścią ugody przed sądem amerykańskim. Ma on ustalić, kto ma prawa do książki, co w przypadku tzw. dzieł osieroconych znajdujących się w bibliotekach wcale nie jest takie łatwe, i zarządzać wypłatami. Pojawi się przychód, którego wcześniej nie było, ale też autor książki wycofanej z obiegu może znowu poczuć się jak autor. 63 proc. przychodu ze sprzedaży książki powędruje do autora lub wydawcy, czyli właściciela praw autorskich, 37 proc. – do Google.

[b] Czy w związku z tym, że to projekt wspierający edukację, oczekujecie jakiegoś zaangażowania publicznego?[/b]

Jest plan wprowadzania w amerykańskich bibliotekach terminali dających dostęp do pełnej bazy tekstów. Jesteśmy prywatną firmą, ale to, co robimy w kwestii digitalizacji zbiorów książkowych ma wpływ na życie publiczne, więc chcemy i wręcz musimy to robić we współpracy z takimi instytucjami.

Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie