Kim Dotcom, założyciel pirackiego portalu Megaupload, zapowiedział w ostatnich dniach, że jeszcze w tym roku ruszy z pomysłem, zarzuconym z powodu jego kłopotów z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, legalnego serwisu muzycznego Megabox. Za jego pośrednictwem artyści będą mogli bezpośrednio sprzedawać swoje piosenki odbiorcom. Jednocześnie na swoim koncie na Twitterze nadmienił, że „wie, na co wszyscy czekają". „To nadchodzi. W tym roku. Obiecuję. Większy. Lepszy. Szybszy. W 100 proc. bezpieczny i nie do zatrzymania" – napisał, a branża zachodzi w głowę, co miał na myśli.
Sądy wspierają twórców
Jak podaje Międzynarodowe Stowarzyszenie Przemysłu Fonograficznego (IFPI), ostatnie miesiące pokazują, że państwa skuteczniej niż jeszcze kilka lat temu walczą z piractwem, oskarżając portale i torrenty z wielu paragrafów. We Włoszech w lipcu został aresztowany przez policję fiskalną (Guardia de Finanza) były operator pirackiego serwisu Italianshare.net. Najtrudniejszy zazwyczaj do udowodnienia zarzut o łamanie praw autorskich był jednak tylko jednym z tych, jakie mu postawiono. Przede wszystkim jest on podejrzany o nielegalne sprzedawanie danych (e-maile i adresy IP) użytkowników serwisu zamkniętego w listopadzie 2011 r. GdF ustaliła też, że na witrynie zarobił 580 tys. euro, za co zalega z 83 tys. euro podatku, fałszował faktury i oczywiście naruszał prawa autorskie twórców.
Miesiąc temu Sąd Najwyższy w Niemczech zagroził serwisowi Rapidshare, że zostanie obciążony odpowiedzialnością za naruszenia praw autorskich i – co za tym idzie – zostanie mu nakazana wypłata odszkodowania na rzecz produkującego gry komputerowe Atari, jeśli nie przestanie zwlekać i nie usunie wszystkich kopii pliku zawierającego pirackie wersje gier tej firmy. Mniej więcej w tym samym czasie we Francji Sąd Najwyższy nakazał Google'owi współpracować z lokalną organizacją SNEP zrzeszającą firmy fonograficzne i uwzględnić jej wniosek o usunięcie mechanizmu, który po wrzuceniu do wyszukiwarki np. hasła „torrent" publikuje całą gamę wyników wyszukiwania.
W?odpowiedzi Google przeprogramował właśnie swą wyszukiwarkę w ten sposób, by portale najczęściej oskarżane o naruszanie praw autorskich nie znajdowały się w czołówce wyników wyszukiwania.
Koniec Demonoida
Na początku sierpnia Interpol we współpracy z meksykańskim prokuratorem generalnym oraz jednostką zajmującą się na Ukrainie przestępstwami gospodarczymi doprowadziły też do zamknięcia serwisu Demonoid oraz powiązanego z nim BitTorrenta. Akcja była szeroko zakrojona, bo serwery Demonoida znajdowały się na Ukrainie, właściciele biznesu – w Meksyku, a skarżące portal IFPI – w Londynie. – Operacja, która zakończyła się zamknięciem Demonoida, to świetny przykład międzynarodowej współpracy na rzecz rozwiązania projektu, który ułatwiał obrót nielegalną muzyką na ogromną skalę – skomentował Jeremy Banks, dyrektor ds. walki z piractwem w IFPI.