Niedawno branża podliczyła skalę piractwa wideo w Polsce i jego negatywny wpływ na PKB Polski. Jak to zjawisko wpływa na Państwa działalność?
Robert Bednarski: Straty z tego tytułu ponosi budżet państwa, ale piractwo ogranicza też nasze możliwości budowania jakościowych treści. Miesięcznie z kradzionych treści korzysta w tym kraju 6 mln ludzi. Żeby cokolwiek z tym zrobić, potrzebne są trzy podstawowe działania. Po pierwsze: zdecydowane i faktyczne kroki ze strony rządowej, które pozwolą błyskawicznie blokować pirackie serwisy. Mamy za słabe regulacje prawne w tym zakresie. Druga sprawa to powszechna społeczna akceptacja działań pirackich i to, że w Polsce korzystanie z tych serwisów jest po prostu modne. Potrzebna jest porządna kampania edukująca w tym zakresie. Trzecią kwestią jest ulepszanie legalnej oferty płatnego wideo w sieci tak, by spełniała ona oczekiwania widzów. Musimy pracować nad świadomością tego problemu wśród użytkowników, jak i regulatorów. Do zmiany tej sytuacji wymagana jest jeszcze zmiana myślenia właścicieli tych treści. Jeśli uwzględni się te wszystkie trzy działania, grupa widzów, która dziś korzysta z oferty pirackiej, będzie krok po kroku migrowała w stronę korzystania z oferty legalnej. Wtedy wszystko zacznie działać tak, jak trzeba. To pewnie potrwa kilka lat, ale kiedyś trzeba ten proces rozpocząć.
- Jeśli jeszcze będzie co zaczynać. W jednej z rozmów przedstawiciel Discovery wprost powiedział mi, że w strategii firmy nie ma udostępniania materiałów niezależnie w sieci, bo istotna część wpływów grupy pochodzi z opłat uzyskiwanych od operatorów płatnej telewizji. A właśnie tacy producenci treści mają wiele pożądanych przez widzów materiałów, bo mają środki, by je tworzyć.
To prawda, ale media i modele ich działania zmieniają się dziś tak szybko, że nie wydaje mi się, by najlepszą metodą na wzmacnianie swojej pozycji na rynku i na budowanie wartości firmy było blokowanie zmian. Powszechnie wiadomo, że na treściach kierowanych do użytkowników mobilnych jest trudniej zarabiać niż na tych kierowanych na większe ekrany. Czy to oznacza, że powinniśmy blokować rozwój mobile? To jest przecież niemożliwe, bo użytkownicy, którzy chcą w ten sposób korzystać z sieci i tak będą to robić. Jedyne, co my możemy zrobić w tej sytuacji, to wzmacniać te obszary i dawać odbiorcom najlepszą z możliwych ofert, a potem zastanawiać się, jak możemy to zmonetyzwać. I tak trzeba robić także w innych przypadkach, pozostałe działania będą po prostu próbą walki z trendami, zamiast patrzenia na nie w kontekście ogromnej szansy dla naszego biznesu.
- W przypadku serwisów mobilnych jest jednak nieco łatwiej, bo cały czas rozmawiamy o jednej grupie interesów. Filmy i seriale produkuje inna grupa interesów, a inna chciałaby je udostępniać w sieci.