[b]Jest pani zawiedziona decyzją Parlamentu Europejskiego w sprawie nowej dyrektywy internetowej?[/b]
Spodziewałam się tego, ponieważ proces ustalania tych przepisów był całkowicie nieprzejrzysty również dla nas, regulatora. W końcu pogubiliśmy się w szybko zmieniających się, a najczęściej w ogóle niedocierających do nas poprawkach wprowadzanych przez dwa różne organy, które wspólnie decydują o treści – Parlament i Radę Europy. Od marca właściwie nie mieliśmy już żadnych oficjalnych informacji, a przecież to my wykonujemy te dyrektywy.
[b]A kto komu wyrządził krzywdę? Internauci mocno protestowali przeciwko nowym rozwiązaniom.[/b]
Myślę, że protest internautów, oparty częściowo na nieporozumieniu, nie był tutaj najważniejszą sprawą. Powstawały różne poprawki, które następnie znikały i doszło do sytuacji, gdy bardzo pozytywne przepisy mówiące m.in. o tym, że każdy ma prawo do zakupu takich usług, jakie chce, zostały nadinterpretowane jako pakietyzacja Internetu. Jednocześnie pojawiły się bowiem zapisy o prawie odcięcia tych klientów, którzy naruszają prawa własności intelektualnej. Relacje tych wszystkich poprawek nie były jasne, ale wycofanie tych, które miały jedynie doprecyzować ostateczny, bardzo prokonsumencki wydźwięk dyrektywy, spowodowało lawinę podejrzeń. I zaczęła się robić bardzo zła atmosfera wokół dyrektywy.
[b]Więc słusznie trafiła do kosza? [/b]
Jeżeli praca nad pakietem będzie prowadzona w ten sposób, to zawsze będzie się ona tak kończyła. Albo jakimś przymusem i kompromisem, który będzie zawierany zupełnie poza naszymi plecami, albo – tak jak teraz – pod wpływem emocji udaną wywrotką. Nie jest wykluczone, że nowym pakietem będzie się zajmowała polska prezydencja.
[b]Doczekamy się wcześniej darmowego Internetu w Polsce? [/b]
20 maja zaczynamy przetarg. Propozycja jest następująca: firma może dostać niemal dwa razy więcej widma niż konkurencja, pod warunkiem że dostarczy darmowy Internet tam, gdzie jest potrzebny.
[b] Co na to rynek? [/b]
Wszyscy są przeciw.
[b]To po co ten przetarg? [/b]
Bo nie robimy tego dla operatorów. Oni patrzą na to w kategoriach biznesu, który ich zdaniem na tym ucierpi. A naszym zdaniem na darmowym Internecie jeszcze można zarobić, chociażby biorąc pieniądze nie od klienta, tylko od dostawcy treści. Tak się dzieje na świecie.
[b]Więc kiedy się doczekamy darmowego Internetu?[/b]
Zaczynając 20 maja trzymiesięczny okres na składanie ofert, to w sierpniu będziemy mieli wyniki przetargu. Na koniec roku wydajemy rezerwacje. Liczymy, że do boju stanie operator, który ma już infrastrukturę i będzie musiał tylko dowiesić nadajniki w wyższym paśmie. Wtedy darmowy Internet pojawi się dość szybko. Umowa będzie zawarta na trzy lata. Chcemy wykreować popyt, zachęcić tych, którzy nie korzystali do tej pory z Internetu, do kupna usługi u komercyjnych operatorów. My nie chcemy, żeby cała Polska miała na zawsze i nieograniczony darmowy Internet, bo skoro nie mamy darmowej wody, to czemu akurat telekomunikację, tylko chcemy zapewnić usługę w tym okresie, kiedy potrzebne jest wykształcenie popytu, umiejętności teleinfomatycznych i dostarczenie usługi w te miejsca, gdzie oferta komercyjna jest zbyt droga lub niedostępna.
[b]Chciałaby pani być prezesem UKE przez kolejną kadencję? [/b]
Tak, ale jeśli zmieni się podejście polityków i społeczeństwa do administracji i urzędników. Nie da się zarządzać tak wielkim organizmem, jakim jest państwo, bez zatrudniania fachowców za odpowiednie pieniądze. Mam ogromne trudności z wykonaniem zadań i ze spełnieniem wszystkich pokładanych w UKE nadziei, bo ludzie mi odchodzą. Fachową administrację trzeba traktować jako inwestycję w naszą wspólną przyszłość i pomyślność kraju, i oczywiście rozliczać z efektów.
[i]Fragmenty rozmowy w wiadomościach Radia PiN[/i]