Zaczęło się od królika, jak w „Matriksie”. Ukochany pluszowy zwierzak kilkuletniego Roba Kalina był trochę przybrudzony i wymięty, pozszywany byle jak ze ścinków. Jedno ucho nosiło wyraźne ślady fastrygi. Ale kilkuletniemu synowi stolarza i nauczycielki z Bostonu wcale to nie przeszkadzało.
– Była w nim magia, której brakuje seryjnie produkowanym pluszakom – wspomina dziś swoją pierwszą zabawkę Kalin, żywy przykład na to, że dzięki królikom z filcu, meblom z odpadów przemysłowych i innym takim wynalazkom w trzy lata można stać się krezusem.
Rudowłosy, szelmowsko uśmiechnięty chłopak przypomina trochę założyciela Facebooka, Marka Zuckerberga. Nie tylko z wyglądu. Założony w 2004 r. przez Kalina i trzech jego kumpli portal Etsy.com, handlujący rękodziełem, sztuką i używanymi towarami dorobił się 4 mln klientów ze 150 krajów i wyrósł z na prawdziwego giganta z 10 – 13 mln dol. przychodów rocznie.
Choć w Polsce, wymieniając nazwę Etsy, w odpowiedzi najczęściej można usłyszeć „E... przepraszam, co?”, na świecie, a zwłaszcza w USA, to potęga.
Wyceniany przez analityków na 100 mln dol., za rok wybiera się na giełdę. Stał się alternatywą dla serwisów aukcyjnych w rodzaju eBaya czy Amazonu, z których na fali recesji skłaniającej do zakupu dóbr z drugiej ręki przepływają doń zarówno sprzedawcy, jak i kupujący.