Żeby wideo w sieci, z którego dziś w Polsce pochodzi zaledwie 1 proc. całego rynku reklamy, mogło – wzorem innych krajów - dalej rosnąć, konieczne jest stworzenie nowego systemu badań, których wyniki mogłyby przekonać reklamodawców do inwestowania w taką formę reklamy, a producentów treści – do zwiększania nakładów na takie treści. To nie tylko ożywiłoby ten rynek, ale także napędziło popyt np. na smart TV (telewizory z dostępem do Internetu – red.) – uważa branża mediowa. – Od chwili wprowadzenia do sprzedaż Google TV, usługę odbiera ok. 1 mln urządzeń na świecie, co biorąc pod uwagę skalę tej firmy i globalny zasięg jej działania jest słabym wynikiem. Apple TV ma z kolei 4,2 mln użytkowników – zauważała Anna Sakowicz z domu mediowego MindShare Polska na konferencji poświęconej zmianom w mediach zorganizowanej przez tę firmę.

Jak dodawała Agnieszka Gajzler z Presspubliki, w polskiej sieci wciąż nie ma dziś zbyt wielu atrakcyjnych treści wideo. – Brakuje ich, bo trzeba za nie płacić, a dużym problemem rynku jest legalizacja tego procesu. Treści wideo w sieci, żeby mieć widzów, muszą mieć dobrą jakość. Google TV i Apple TV nie odniosły sukcesu, bo Hollywood nie przekazuje im swoich treści – zauważa Artur Budziszewski, dyrektor w Orange.

Jak zaznaczał Wojciech Kowalczyk z domu sprzedaży reklam w kanałach tematycznych Atmedia, z badań wynika, że tylko ok. 10 proc. Polaków jest skłonnych płacić za wideo w sieci. Według Artura Budziszewskiego sytuacja wygląda jednak inaczej, bo tak naprawdę za każdą taką treść Polacy płacą. – Nielegalnym platformom z treściami tez płacą po 9-10 zł miesięcznie. Problem w tym, żeby płacili tym, którym powinno się za twe treści płacić – mówił. Legalnym dystrybutorom internauci z kolei płacić nie chcą, bo ich oferta nie obejmuje np. nowości kinowych, które najbardziej widzów interesują. A licencje na te kosztują platformy internetowe tyle, że długo jeszcze nie będą im się opłacać.

Żeby móc uzupełniać przychody o wpływy z reklam wokół treści wideo, dystrybutorzy musieliby móc prezentować wiarygodne dane na temat ich oglądalności – Nasi klienci coraz częściej chcą otrzymywać na ten temat analogiczne wyniki badań, jak telewizyjne. Ale my dziś nie mamy odpowiedzi na takie pytania – zauważał Wojciech Kowalczyk.

Z badań kanałów telewizyjnych i treści wideo wynika, że w Polsce nie zachodzi na razie na szerszą skalę widoczna już w innych krajach rewolucja, polegająca na przesiadaniu się ludzi z przed ekranów telewizorów na tablety, laptopy czy smartfony. – W swoich badaniach rozróżniamy cztery grupy odbiorców i tylko jedna z nich, nazwana przez nas cyfrowym plemieniem, ogląda treści wideo na urządzeniach innych niż telewizor. W pozostałych grupach 99 proc. osób ogląda je na ekranie telewizora, a w grupie cyfrowego plemienia: 75 proc. mówił Artur Budziszewski. Zmiany technologiczne w niewielkim stopniu wpływają też na razie na to, co ludzie chcą oglądać. – Kilka lat temu widzowie deklarowali, że najchętniej oglądają filmy, seriale i programy rozrywkowe, a następnie sport i informacje i dziś niewiele się w tej kwestii zmieniło – mówił Wojciech Kowalczyk. Zmianę widać tylko w przypadku programów informacyjnych, które w widoczny sposób coraz częściej są czytane na ekranie smartfona. – To tego rodzaju treści, które dziś są częściej przeglądane w Internecie i z racji swojego charakteru coraz częściej przypisane do smartfona –mówił Kowalczyk.