Dużo się mówi ostatnio o modzie na opowiadania. Trochę na wyrost, bo po pierwsze nowele nigdy nie wyszły z mody, a po drugie zawsze były niemodne. Fakt, że dużo drukuje się w ostatnim czasie opowiadań i nie boją się tego nawet bestsellerowi prozaicy, choćby Szczepan Twardoch czy Olga Tokarczuk. Nie warto jednak wpadać w pułapkę myślenia życzeniowego i trzeba powtórzyć: opowiadania to nisza. Jeżeli pisarstwo z reguły jest zajęciem niezbyt dochodowym, to wydawanie opowiadań stanowi działalność wybitnie deficytową, by nie rzec hobbystyczną, o ile autor nie ma wsparcia instytucjonalnego czy stypendialnego.
Nowa nagroda
Dlatego dobrze się stało, że Biblioteka Narodowa w ubiegłym roku postanowiła ufundować Nagrodę im. Marka Nowakowskiego, trzy lata po śmierci prozaika, który właśnie z krótkiej formy słynął. Nagroda 100 tys. zł ufundowana przez prywatnego sponsora to góra pieniędzy dla kogoś, kto próbuje wyżyć z literatury.
Jury złożone jest z cenionych znawców literatury, podchodzących do sztuki pisarskiej raczej tradycyjnie, co oznacza tyle, że trudniej jest im zawrócić w głowie nowinkami. Bardziej niż aktualną tematykę cenią język oraz styl. Takie podejście zdaje się pokrywać z myśleniem samego patrona nagrody.
Pierwszym laureatem nagrody w ubiegłym roku był Wojciech Chmielewski. Pisarz i krytyk literacki, który przez kilka lat drukował teksty o książkach w naszym „Plusie Minusie". Podobnie zresztą jak sam Nowakowski, który przed 2005 r. publikował w „Rzeczpospolitej" premierowe opowiadania z cyklu „Nekropolis". Chmielewski świetnie pasował na zwycięzcę tego konkursu. Poza tym że jest znamienitym nowelistą, to sam patron nie szczędził młodemu koledze pochwał. Chmielewski z kolei traktował go jak mistrza.
We wtorkowy wieczór nagroda została wręczona po raz drugi. Zdobył ją Paweł Sołtys – muzyk, autor piosenek i świeżo upieczony prozaik, znany może nawet lepiej niż pod własnym nazwiskiem jako Pablopavo. Jego opowiadania zebrane w tomie „Mikrotyki" ukazały się pod koniec 2017 r. Krytycy zgodnie uznali, że jest to jedna z najważniejszych książek roku. Na pewno nie zaszkodziła Sołtysowi muzyczna sława, ale też nie dostał świetnych recenzji na piękne oczy, jak to się czasem zdarza.