Mało kto się spodziewał, że tegoroczny Nobel powędruje do brytyjskiej pisarki Doris Lessing. Choć ta niemal 90-letnia autorka od kilku lat pojawiała się w gronie ścisłych kandydatów, to – jak co roku – dziennikarze uparcie obstawiali uznanych już mistrzów pióra, jak Amos Oz, Philip Roth czy Mario Vargas Llosa. Tyle że komisja noblowska dawno powinna nas przyzwyczaić do zaskoczeń i wydobywania lokalnych, specyficznych lub po prostu mało popularnych autorów z pisarskiego niebytu na światowej arenie.
Noblowska kapituła ma bowiem ten luksus, że nie musi udowadniać ani potwierdzać prestiżu najsłynniejszego literackiego lauru. Zupełnie odwrotnie niż członkowie jury naszego polskiego Nobla, czyli Nagrody Nike. Ci, dla odmiany, czują się na tyle niepewnie, że rokrocznie nagradzają jedynie oczywistych, uznanych lub nagradzanych wcześniej autorów – Czesława Miłosza 18 lat po Nagrodzie Nobla, Stanisława Różewicza, Stanisława Barańczaka czy Andrzeja Stasiuka, których książki od dawna znajdują się w kanonach lektur.
Jedynym ożywczym wyjątkiem była Nike dla „Gnoju” Wojciecha Kuczoka. Z reguły nagradzane są bowiem książki bezpieczne bądź głośne, nieniosące ze sobą ryzyka nieoczywistych wyborów. Jeżeli więc finalistką jest Dorota Masłowska, to dopiero trzy lata po tym, jak stała się głośną i bestsellerową autorką. Kapitule nie starczyło więc odwagi, by wyróżnić kontrowersyjny debiut Masłowskiej i przyczynić się do faktycznej promocji młodej literatury, choć odwagę tę i literackiego nosa miała publiczność, wyróżniając „Wojnę polsko-ruską” już w 2003 roku. Dopiero więc po tym, jak autorka została pasowana przez media na literacką królową, kapituła Nike wręczyła jej berło, przyznając czek za drugą, bardzo słabą już książkę.
Nike, wbrew statutowym założeniom, nie jest bowiem nagrodą promującą konkretne dzieła czy autorów. Ona wciąż pozostaje nagrodą promującą samą nagrodę i środowisko, które ją przyznaje.
Pewnie dlatego bez echa przeszła tegoroczna, 11. już edycja Nike. Brak komentarzy i dyskusji na temat wyboru powieści Wiesława Myśliwskiego z jednej strony podkreśla konwencjonalny i przewidywalny charakter imprezy, z drugiej dowodzi nieuchronnego końca tej nagrody. O ile więc proza Myśliwskiego i jego nagrodzony w pierwszej edycji Nike „Widnokrąg” były symbolem rodzącej się inicjatywy Agory, o tyle po dziesięciu latach ponowna nagroda dla Myśliwskiego zamyka okres świetności Nike i symbolicznie spycha ten laur do literackiego lamusa.